Kim Delaney - piękna kobieta, a tutaj łups, ledwo ją poznałam...nie wiem co się jej przydarzyło, ale to nie było nic dobrego.
Kamerzystę powinni zatłuc - wydawało się mu, że nagłe przybliżanie twarzy aktora, to sposób na budowanie napięcia a przecież nawet w "24" obowiązuje jakiś licznik: buduj klimat ale nie świruj...
Po pierwszej części nie byłam w stanie zrozumieć, dlaczego płyty tektoniczne miałyby się "zjeżdżać" na nowo. Być może wytłumaczono to w czasie, gdy wyszłam do kuchni...
Efekty specjalne na takim sobie poziomie...
Od Beau Bridgesa wolę Jeffa Bridgesa jako prezydenta - niby bracia i podobni, ale prawie robi wielką różnicę...
Langella okej, ale to akurat nic nowego...