Mogło być lepiej.
Jak dla mnie:
- za dużo efekciarstwo, zazwyczaj nieuzasadnionego fabularnie czy tym, co się faktycznie działo na ekranie
- gra aktorska bardzo nierówna - o ile główni bohaterowie jeszcze-jeszcze, to miałem bekę obserwując opozycję. Widać, że do roli przeciwników wzięli jakiś naturyszczyków, którzy się po prostu dobrze bawili i część nawet chyba nie wiedziała co gra
- czy naprawdę każdy operator musi mieć brodę? Jest to jednak pierwszy film przy którym zacząłem się zastanawiać o co chodzi z tymi brodami... Miałem wrażenie, że twórcy filmu mieli wyobrażenie o operatorach sił specjalnych - czy byłych specjalsach - ale żeby to wyobrażenie nie umknęło widzom, to je pomnożyli razy dwadzieścia...
Fajne jest nawet poczucie humoru, w miarę sensownie rozgrywane relacje między bohaterami... aczkolwiek wtopą jest ukazanie szefa misji CIA jako idioty. Pojechali po bandzie - ten wątek jest ukazany mega jednostronnie, totalnie czarno-biało. Biedni, niedocenieni kolesie z karabinami kontra śmietanka CIA. Lol. Nawet jeśli tak to wygląda w realu, to w filmie widać jedynie robienie scenariusza pod tezę. Takie rzeczy da się ukazać mniej łopatologicznie i sprawniej.
Reasumując - mimo wielu fajnych momentów film jest po prostu przeciętny, w najlepszym wypadku dobry, ale daleko mu do Helikoptera w ogniu. Choć wydaje mi się, że twórcy bardzo chcieli zrobić powtórkę tamtegoż. Nie wyszło.