To jest film przygodowy a nie wojenny. Idzie dwóch chlopa wyluzowanych po ziemi niczyjej, gadają sobie o sadach wiśniowych lub innych tematach, zero stresu lub jakiejś asekuracji. Potem nikt nie może ich trafić z kilkunastu metrów. Niezniszczalny bohater który po postrzale biegnie jeszcze przez kilka kilometrów, płynie rzeka, spada z wodospadu... Początek był ok ale czym dalej w las tym idiotyzmy straszne.
Zgadzam się zupełnie. Trafnie podsumowane.
a co więcej zmyślona historia, która sobie chlopcy w okopach kiedys opowiadali dla pokrzepienia gnijacego w okopach ducha. Plusem jest pokazanie okopów, ogromnych, rzadko pokazywanych na filmach. Robią wrażenie, reszta to miazmaty i "heroiczni" dowodcy co robia bokami jak zajezdzona kobyla. Jak bohater nie może, to się posyła chłopakow z ludu, może coś zdziałają. Troche śmieszne to.
Czekaj...Zmyślona historia?
Mało tego dowódca napotkanej kompani znając cel misji nie dał mu 2-3 żołnierzy do pomocy. Czyli ginie posłaniec i koniec zadania... ech, oskary...
To jest największy błąd filmu. Reszta do strawienia. Mając tylu żołnierzy puszcza go samego, choć chodzi o życie tysięcy ludzi.
https://en.wikipedia.org/wiki/Alfred_Mendes?wprov=sfti1
Rozdział: Early Years (English)
W tamtej okolicy, w tamtym czasie, trzy dni później, w samej tylko bitwie pod Arras zginęło prawie 160 tysięcy Brytyjczyków. Niecały rok wcześniej, kilkanaście-kilkadziesiąt kilometrów na południowy wschód, w bitwie nad Sommą zginęło 420 tys. Brytyjczyków i ponad 200 tys. Francuzów. Ratowanie jednego batalionu, w tamtych okolicach to była raczej podrzędna misja. Co do realizmu można się czepiać, ale moim zdaniem, nie w tym przypadku.
Widać, że film był zrealizowany w podobnej konwencji co "Zjawa". Tak mi się przynajmniej kojarzy. Może to się podobać lub nie. Najmocniejszą stroną jest odpowiednio prowadzone tempo akcji i niesamowite zdjęcia.
Na południowy zachód miało być, a właściwie, to praktycznie na południe.
Nieuważnie oglądałeś film. Już w pierwszym kontakcie przy pomocy przenoszenia zwłok kolegi, dowódca napotkanej kompani pyta się bohatera co tu robi...
Nie było żadnych szczegółów. Powiedział tylko, że ma pilny rozkaz zatrzymania jutrzejszego ataku 2nd Devons. Co absolutnie nie kłóci się z tym co napisałem później.
Sam piszesz "nie znając celu misji" mimo że go doskonale znał. Ta jasne, bo jakaś inna misja jest tak ważna, że np. mając 100-200 żołnierzy tych 2-3 żołnierzy im się "bardziej przyda"... Może masz jakieś problemy z matematyką, ale raczej mało co jest ważniejsze od ocalenia ~1600 żołnierzy nawet za cenę 5ciu żołnierzy, 2 żołnierzy to niemal pewna śmierć, snajper, granat, "mina" o pecha nie trudno szczególnie, że mają długą drogę do przebycia a wpatrywanie się bez przerwy w ziemię, lub tereny blisko, daleko, w budynki, okopy itp. raczej do relaksujących nie należą, więc prędzej czy później brak skupienia weźmie górę a wtedy łatwo o "przypadkową śmierć".
Mój drogi, nie masz kompletnie racji. nawet w stanie pokoju to tak nie wygląda. To właśnie z innych amerykańskich filmów ci się zdaje, że to normalne jak dowódca zmniejsza oddział w celu "wyższej konieczności". Ktoś miał rozkaz i idzie. Ja i mój rozkaz idziemy dalej robić swoje.
Nie mówiąc już o tym co te 1600 czy tam ile ocalałych żołnierzy by zrobiło z tym co zostawił ich na pastwę losu.
Pewnie poczynając od plucia, aż po zakatowanie na śmierć lub strzał w tył głowy.
Podzielam Twoje zdanie. Gdy zobaczyłem zwiastun i nazwisko reżysera miałem duże nadzieje na film realistyczny pod względem postaw ludzkich i realiów historycznych. Obejrzałem film, który nie spełnił moich nadziei pod tym względem. Na plus tylko muzyka i scenografia
"ich" trafić z kilkunastu metrów ?? a kto do nich strzelał ?? Oglądałeś w ogóle ? szeregowy Tom Blake zginął od noża zanim ktokolwiek strzelał do nich - to po pierwsze, po drugie szeregowy William Schofield nie miał żadnego postrzału. Gdy zabił niemca w budynku ten jednocześnie strzelił do niego. Schofield robiąc unik po prostu spadł ze schodów i przydzwonił głową, dlatego leżał nieprzytomny kilka godzin a potem krwawił z głowy...Po trzecie spróbuje strzelać w biegu (jak jeden szkop, który gonił go w mieście) a potem się wypowiadaj leszczu...
Nie wspominajac juz ze sceny/etapy filmu stanowia symbol metafory. Nie da sie przeciez "podrozy" oszacowanej na dobre kilka godzin przedstawic 1 do 1 w 2 godzinnym filmie. Jesli ktos odebral film w sposob taki iz uwaza ze dokladnie tak wygladala "przygoda" kaprala to najzwyczajniej zle zrozumial intencje rezysera.
Mendes prawdopodobnie inspirował się polskim teatrem telewizji.
Gorszego malkontenta dawno nie widziałem XD Poważnie. Jesteś w sytuacji jak bohaterowie z filmu: Idziesz przez ziemię niczyją, na swoich barkach masz życie co najmniej kilkuset osób i przy okazji jesteś świadomy że w każdym momencie możesz dostać np kulke i zejść z tego świata. O czym byś gadał z przyjacielem? Ja bym pierdoIił o wszystkim byle by odwieść na chwile świadomość od tego co się dzieje i co może się stać. Nie wiem czy jesteś w stanie ogarnąć ale w skrajnie stresujących sytuacjach to całkiem dobre wyjście żeby zachować trzeźwość umysłu i podbudować towarzyszy. No ale, filmłebowy ekspert co nawet w 1 kadrze kamery widzi makietowość (serio?) lokacji i opisuje to jako wadę jakby miało to jakikolwiek wpływ na film wi lepiej XD
Ale głupoty piszesz