Najgorszą rzeczą jaką można umieścić w filmie wojennym jest wątek miłosny. Film wojenny z definicji nie powinien posiadać takiego wątku, wojną jest rzeczą zbyt ważną aby rozwadniać przekaz o niej nieistotnymi sprawami bohaterów. Jeśli reżyser upiera się przy wątku miłosnym zalecam stworzenie dwóch filmów - jednego romansu i jednego filmu wojennego. Romans i film wojenny są to gatunki nie pasujące do siebie niczym disco i death metal. Kiedyś próbowałem obejrzeć Pearl Harbor po wielokrotnych wymiotach wyłączyłem film a gdy wyzdrowiałem obejrzałem tylko sceny walki przewijając resztę. Jeśli zagubieni polscy filmowcy szukają wzoru na film wojenny to polecam "Helikopter w ogniu" jest to czyste kino wojenne Pearl Harbor to czyste g****.
Nie mówię oczywiście o sytuacji kiedy wojna jest tłem np. w "Wichrach namiętności". Ale jeżeli film nazywa się "Bitwa warszawska" to ja kupuję bilet żeby zobaczyć BITWĘ !!(oczywiście nie chodzi mi o samą akcje ale również o przeżycia bohaterów związane z wojną). Czy zbyt wiele wymagam ? Może rozwiązaniem byłoby podzielenie filmu na część romansową i wojenną, tak żeby koneserzy kina wojennego nie musieli wymiotować od tego lukru wylewającego się z ekranu.
Witam, jestem wielkim fanem kina wojennego i gdy zaczyna sie wątek miłosny mam zamiar wyłączyć film, weźmy tutaj pod uwagę Brave Heart gdzie wątek miłosny jest tak wciśnięty, że z naprawdę dobrego filmu zrobili giot który zanudza opowiadaniem o zakochanych, tak naprawdę dobre kino powinno ukazywać tylko obraz wojny dobrymi przykładami takich filmów jest : Szyfry wojny, Szeregowiec Ryan oraz kilka innych tytułów których nie pamiętam. Takim prawdziwym gniotem przesączonym "miłością" jest tak jak wspomniałeś pearl Harbor oraz wyżej wymieniony przeze mnie BH, jednak sceny walk i bitew imponują.
Podsumowywując jestem wielkim antyfanem kina wojennego z wątkami miłosnymi, rezyserzy powinni ograniczać się do minimum takich scen lub nie wprowadzać ich wcale bo to tyle odstrasza oglądających ( babcią napewno się to podoba jak kobitki podkochują się w ułanach o czym opowiada połowa filmu, mi raczej nie ).
Zgadzam się całkowicie z Tobą Shimada
Zgadzam się z Wami. Nie powinno się pchać do filmów wojennych scen rodem z harlekinów.
Dokładnie tak samo uważam, w trailerze już widać jakieś potańcówki, ślub. Mam obawy, że zwolni to akcje filmu, a przy okazji mam wrażenie, że takie sceny już oglądałem. Niepokoją mnie też błędy filmowe typu anteny, widoczna kamera, a przecież to tylko 3 minuty filmu. Postprodukcja musi popracować, inaczej wyjdzie film, który szans na nagrody nie będzie miał.
Cóż wielokrotnie wspominałem, że "Bitwa..." będzie takim polskim "Pearl Harbor", gdzie dominują wątki miłosne, a wojna jest tylko tłem (choć bardzo ważnym, bo determinuje losy bohaterów). Streszczenie filmu zamieszczone na stronie wytwórni Zodiak, tylko mnie w tym utwierdziło:
http://www.zodiakfilm.pl/pl/nasze-produkcje/bitwa-warszawska-1920
Ale nie ma się co martwić, jak na polski film wojenny po 1989 roku, scen batalistycznych będzie naprawdę dużo i raczej będą w miarę dobrze zrealizowane.
To że film miał jakiś potencjał najbardziej mnie irytuję. Można przecież było pokazać na tle bitwy warszawskiej polską mentalność (obecną jeszcze w tych czasach) jakże odmienną od tej dzisiejszej, reżyser mógł zadać pytanie co nas zmieniło przez te niespełna 100 lat. Natomiast odnoszę wrażenie że w tym filmie polski żołnierz w przerwach między zabijaniem "ruskich" będzie biegał po mieście w poszukiwaniu spódniczek.
Nic nie stoi na przeszkodzie, żeby nakręcić kolejny film o tej wojnie, już bez zbędnych wątków w stylu "M jak Matrix" (no oczywiście pomijając kwestię funduszy, reżysera, scenariusza, umiejętności itd).
Tak jak napisali inni koledzy na tym forum, Hoffman liczy, że wprowadzając wątek miłosny do filmu przyciągnie te osoby, które czegoś takiego właśnie oczekują, przecież w Polsce ktoś ogląda te wszystkie melodramatyczne telenowele.
Oczywiście nie podoba się to tym, którzy liczą na coś w stylu "Szeregowca Ryana", ale ci raczej pójdą z ciekawości jak wypadły sceny batalistyczne.
A latanie za spódniczkami i chlanie wódy też było dość częstym postępowaniem żołnierzy w przerwach w walce (o ile te dwie rzeczy były w pobliżu), chodzi tylko o to w jaki sposób zostanie to przedstawione w filmie.