Nie nie ma roku, żeby nie pojawił się kolejny gniot mówiący o tym, jak to Polacy nie mieli
przesrane, jak to nie rżnęli nas w tyłek bez wazeliny Niemcy, a potem Ruscy. Lub na odwrót,
najpierw Ruscy (Bitwa warszawska 1920) a potem Niemcy (Tajemnica Westerplatte), a potem
znów Ruscy (Syberiada Polska). No cholera jasna. Czy my mamy jakiś kompleks na punkcie tych
filmów? Jak nie o wojnie, to o kolejnym polskim bohaterze. A jak powiesz któremuś kretynowi , że
robienie takich filmów nie ma sensu, bo od kilkunastu lat wychodzi nam to dość gównianie, to ten
zamknie Ci ryja sakramentalnym – “Ta historia musiała zostać opowiedziana w ten sposób!”
http://anonimove.wordpress.com/2013/09/14/co-jest-problemem-polskich-filmow-hist orycznych/
Cóż, temat jak temat. Amerykanie przez lata mielili wojnę w Wietnamie, teraz zaczynają mielić obie wojny w Iraku, a co jakiś czas przypomni im się II wojna światowa. Poza tym, walor edukacyjny też się liczy, jako że obraz jest dziś dominującym nośnikiem. Nie temat jest problemem, a sposób jego eksploatacji. Jeśli tylko kolejny film wyszedłby dobrze to czemu nie? Poza tym, przysłówek "gównianie" naprawdę nie zawiera w sobie uzasadnienia. Wiem, czemu "Bitwa..." jest "gówniana", ale "Syberiady..." i "Tajemnicy..." jeszcze nie widziałem- może rozwiń, dlaczego tak źle je oceniasz?
Powiedział bym Ci, że nie warto marnować na te buble słów i lepiej będzie, abyś je obejrzał. Niestety także nie warto. W tym momencie moja sytuacja jest dość "gówniana", lub jak wolisz - patowa :D
Bo my nie potrafimy krecić filmów historycznych, po pierwsze brak aktorów, po drugie kasy by opisać wielkie wyczyny naszych przodków po trzecie brakuje reżysera , scenarzysty i wszystkiego innego co jest niezbędne do nakręcenia wielkiego pompatycznego dzieła historycznego ale za to mozemy pochwalic sie dramatami często osadzonymi w bliższej lub dalszej naszej polskiej historii np jak: "Róża" Wojciecha Smarzowskiego , "80 milionów" Waldemara Krzysteka czy "Dom zły" także Smarzowskiego , polecam ten ostatni a stanisław sobczak to normalnie oscara powinien dostać za swoja role
No ale tak w ogóle to my wcale wielką siłą militarną nie jesteśmy i tak naprawdę nigdy nie byliśmy, bo nawet jeśli potrafiliśmy coś wygrać, to nie potrafiliśmy tego zwycięstwa wykorzystać (najbardziej oklepany przykład - bitwa pod Grunwaldem) :/
A co najlepsze: my się lubimy chwalić i rozpamiętywać nasze największe porażki, takie jak powstanie warszawskie, czego już kompletnie nie rozumiem... Popieram opowiadanie dzieciom w szkołach, jak to bohatersko Polacy walczyli, ale tak szczerze: to czemu mamy się cieszyć z tego, że tylu ludzi zginęło na marne? Dla mnie to jest po prostu tragiczne i nie powinno się do tych tragicznych wydarzeń dorabiać jakiejś wyższej ideologii, tylko po prostu oddać ofiarom walki za idee należny im hołd i chęć poświęcenia swojego życia dla kraju...
Nie, nigdy nie byliśmy żadną siłą, Bolesław Chrobry nie ustalił granicy na Łabie po pobiciu Niemców, Kazimierz Wielki nie budował masy zamków obronnych, w 1610 nie zajęliśmy Kremla jako jedyni w historii, pod Wiedniem też Jan III Sobieski i jego wojska nie zaważyły o wygranej i w ogóle jacy my żałośni, zawsze słabi byliśmy i aż dziw bierze, że naród się nie wynarodowił do tej pory.
Co prawda dyskusja już dawno zamknięta, ale kusi mnie żeby odpowiedzieć.
No tak, chrobry ustalił z Niemacami granicę na Łabie. Czyli niby co zrobił? Odebrał cesarstwu jedną marną marchię na kilka lat? Nie Ma co, wielki sukces!
Kazimierz wielki budował zamki. Kolejny międzynarodowy sukces polaków? Bo budowali u siebie zamki?
Jan III Sobieski pokonał Turków pod Wiedniem. ale Podola od Turcji już nie odzyskał. Więc co to za sukces? Na co się nam to zdało?