Ziemia poczeka z zapadnięciem się póki nie odjedziesz, bądź nie wystartujesz. Arka nie odpłynie póki jej nie odblokujesz, bo tylko ty to możesz zrobić. Nowy facet twojej byłej żony zginie bo Tobie od początku nie pasował. Twoja książka wydana w 450 egzemplarzach przetrwa koniec świata obok dzieł Da Vinci.
Nawet jak walniesz się w głowę i zemdlejesz pod wodą, to się obudzisz, nie zachłyśniesz i wypłyniesz zdrowy jak ryba.......
Tyle co mogę powiedzieć o tym filmie!
W dodatku giną wszyscy którzy mu nie odpowiadają. Zły rosjanin, który jest sknerą i mało płaci. Nowy facet żony i radiowiec kiedy już powiedział gdzie jest mapa...
Otóż to xD. Miałam chociaż nadzieję, że ostatecznie coś mu się stanie (albo tę arkę szlag trafi xD), a tu nic... wszyscy happy, wrócił do byłej i tyle XD. A ta jakoś nie przejęła się swoim doktorkiem, który przecież zginął w tak straszny sposób ;>.
Gdyby główny bohater zginął na początku akcja by stanęła, bo to w końcu główny bohater, nie? A co do tego "o włos przed śmiercią" - tak jest w każdym filmie katastroficznym. Szkoda mi tylko radiowca, naprawdę polubiłam tego gościa i miałam nadzieję, że wezmą go ze sobą. :/
Moim zdaniem powinien przeżyć radiowiec zajadający się korniszonami. Koleś nie dość, że to wszystko przewidział, to miał mapę. Jego śmierć była bezsensowna, bo skoro wiedział o statkach mógł się udać do Chin. A tak zginął i tylko pisarz może wspomni o nim w swojej nowej książce.
:-) Sprawa jest banalna. Filmy są kręcone o tych, którym się udało. Historie tych którzy nie przeżyli pierwszej godziny lub zagłada przyszła niespodziewanie są zdaniem producentów nieciekawe.