Taka prawda. Tylko zarobili na tym rzekomym "końcu świata" który i tak nie nastąpił. Lipa.... Film
był jak zwykle przewidywalny. Oczywiście koniec świata był najbardziej aktywny jak zwykle w
Ameryce ! Jak zwykle jakiś tam facet umiał pilotować samolot, tylko po to, żeby jakaś głupia
rodzinka mogła uciec przed zawalającą się ziemią ze swoimi rozwydrzonymi dzieciakami. Jak
zwykle dzieci darzyły wielkim uczuciem swojego niezniszczalnego tatusia, który po po prostu był
tam jakimś super menem.. I oczywiście nic im się nie stało. Trafili na jakąś głupią arkę i się
uratowali. W normalnym życiu nikt by nie miał tyle szczęścia co oni. Ale zawsze musi być taka
idealna rodzinka (amerykańska oczywiście) i wszystko kończy się dobrze. A końca świata jak nie
było, tak nie ma. Wszystko....