Największym plusem w tym filmie jest z pewnością reżyseria. Jest ona przemyślana, rozplanowana i dopracowana. Niektóre sceny są wręcz wyjęte z filmów starego Hollywood. Wszystko jest starannie podane; ładna scenografia, klimatyczna muzyka w tle. Niewątpliwie także piękne Azjatki dodają gustu i smaku tej produkcji. I w ogóle byłoby cudnie gdyby nie jedna prosta sprawa; opowiedziana historia w filmie nie jest ciekawa, wręcz nużąca. A przecież scenariusz to podstawa. Niestety nie polecam tego filmu, aczkolwiek jeśli ktoś uwielbia monotonię - w "2046" jest ona reżysersko i technicznie - wyjątkowo dobrze zaserwowana.
jakto historia o niczym? - film jest o milosci,czasie uciekajacym i otym ze nic nie trwa wiecznie,moze faktycznie moze spoczatku troszke nudzic,ale pozniej rozkreca sie na calego
Odnioslem dziwne wraznie po obejrzeniu tego filmu. Jakby 90% tresci mi gdzies umknelo. Caly czas mam przeswiadcenie o glebokiej symbolice 2046, o ukrytych znaczeniach, ale najwiekszy jest ten bol niezrozumienia. 
 
Glowny bohater wspomina przeszlosc poprzez pokoj 2046, co znajduje swoje odzwierciedlenie w powiesci, ktora pisze - ok. To by bylo na tyle. 
Oczywiscie skomplikowane podejscie Tony'ego do sprawy milosci, partnerki, ktore maja wlasne problemy sercowe (co z ta nieszczesna Bai Ling? zupelnie nie zrozumialem perypetii bohaterki odgrywanej przez Ziyi Zhang ;/) - to jest jasne. Ale czy naprawe film jest tylko o tym? Czy przeslanie ma byc takie, ze jesli raz przeoczymy ta jedna chwile, ten moment najwazniejszy do rozkwitu milosci, to koniec? Dla mnie to troche malo wyraziste, ale moze to przez braki w tworczosci rezysera. 
 
troche sie wynudzilem podczas ogladania, jednak dam 6/10 (moze zmienie zdanie po obejrzeniu innych filmow Kar Wai Wonga - przede wszystkim "Spragnieni milosci") za fantastyczna prace kamery i genialna kreacje glownego bohatera - naprawde majstersztyk!