Film od poczatku wciagal i fascynowal. Nawet Bale calkiem dobrze gral. Opowiesc trzymala sie "kupy", motyw filmu wyrazny...tylko koncowka pociagnela produkcje ku dolowi. Ta przemiana przestepcy w bohatera, ta glupota jego kompanow...Ode mnie 5 gwiazdek niestety.
To ty tak to widzisz, my widzimy inaczej. Nie probuj sie wymadrzac bo nie pisales scenariusza do tego filmu i pozostaw odbior widzom.
Bez watpienia, jest to jeden z najlepszych westernow wspolczesnych. Gdyby jednak nie ta koncowka...A moze to po prostu oczekiwania widza, na przyklad moje, nie zostaly spelnione i przez to wydaje sie ze film zostal zepsuty? Ja po prostu widzialem zakonczenie filmu inaczej.
Zgadzam się odnośnie końcówki która pociągnęła film na dno.
Nie pamiętam ile dałem ;] 5-6, nie więcej. Szkoda.
pzdr
Końcówka filmu jest bardzo dobra, ponieważ pokazuje jak niezwykłą osobą był Ben Wade - inteligentny, obyty, kochający piękno romantyk, na swój sposób honorowy, ale jednocześnie całkowicie amoralny. Ben Wade ceni odwagę i dlatego jest zafascynowany Danem Evansem, - weteranem, ubogim farmerem i troskliwym ojcem, który jako jedyny odważył się eskortować Bena do pociągu. Ben szanuje Dane, ponieważ wie, że jest on odważniejszy niż którykolwiek "chłopaków" z jego bandy, czy straży prawa. Ponadto Bena intrygują pobudki, dla których Evan podjął się zlecenia. Even nie potrzebuje forsy na hazard, alkohol czy dziwki. Potrzebuje jej dla rodziny, aby ratować zdrowie swojego najmłodszego syna. Evan jest zatem przeciwieństwem Bena, który rabował i zabijał wyłącznie z czysto egoistycznych motywów. Ben postrzega zatem Evana jako własne altem ego - osobę całkowicie inną, a zarazem jakże podobną do siebie. Z tych powodów Ben sprzyjał Evanowi. Ponadto Ben wiedział, że i tak ucieknie z więzienia. Jest również prawdopodobne, że Ben chciał oszczędzić Evana, ponieważ widział w nim prawdziwego mężczyznę - ojca, którego sam nie miał. W finałowej scenie Ben jest wściekły, ponieważ nie może zrozumieć jak taki niezwykły człowiek jak Evan, mógł zostać zabity przez takich łachmytów z jego bandy. Ben doskonale rozumie, że za złoto może wynająć setki szubrawców, gotowych rabować z nim banki i konwoje. Wie jednak, że prawdziwej odwagi nie jest w stanie kupić…
Dla mnie 8/10
Pozdrawiam
Normalnie wypracowanie z polskiego napisałeś:)
Twoja analiza może być słuszna, może twórcy mieli taka wizję..Ale im nie
wyszło.
Zawiodłem się na tym filmie..Słaba gra głównych bohaterów, mało
przekonujący scenariusz.
No i wszystko bylo by wspaniale, gdyby to co napisales przelac na scenariusz, gdyby mozna bylo zobaczyc te przemiane przestepcy w dobrego czlowieka. A tu rach ciach, raz im pomaga, za chwile ucieka, lubi ich, za chwile nienawidzi...no i sam wiesz, takie byle co. Przestepca to przestepca, on nie zmienia sie od razu, potrzeba czasu, a poza tym nie robi niczego bezinteresownie. Gardzil swoimi ludzmi, jak zreszta kazdy szef bandy, docenial Dane'a ale to wszystko spapral niedopracowany scenariusz...albo rezyser, ktory go po prostu ucial. Kto wie jak bylo.
Właśnie! Celnie ujęte! Przestępca nagle zaczyna rozumieć, że są wartości, które, nawet nie uświadamiając sobie tego, podziwiał.Sam żył wśrod brutalnych, tępych bandytów, brutalni jak oni, ale może nie taki głupi, a przy tym z tłumioną tęsknotą do świata, w którym są prawdziwe takie słowa, jak: odwaga, wierność,zasady moralne. Życie długo uczyło go, że takiego świata nie ma. Obowiązek jest dla frajerów, szlachetność dla gamoni. Nagle spotyka na swojej drodze Evana.Być może rozpoznaje w nim meżczyznę, którym sam mógłby zostać. Daje sie zamknąć, aby śmierć Evana nie poszła na marne, ale także, aby dźwignać na wyższy poziom moralny własne życie. Przecietny zjadać hamburgerów tego nigdy nie pojmie.
"Przecietny zjadać hamburgerów tego nigdy nie pojmie" - wydaje mi sie ze takie wstawki sa zbedne. Chyba ze powolasz sie na wypowiedz autorow filmu mowiaca ze Ben rzeczywiscie ma byc odbierany jako taka postac. Inaczej jestes tylko i wylacznie kolejna osoba przedstawiajaca swoje obserwacje i opisujaca impresje. Film jest naprawde dobry, moze dlatego taka dyskusja.
Zgadzam się w 100 proc. Dla przeciętnego przeżuwacza, to jest nierealne, niemożliwe. Tak jakby jeden z drugim w ciągu swojego krótkie życia w PL znali już wszystkie MOŻLIWE koleje ludzkiego życia, MOŻLIWYCH doświadczeń i duchowej ewolucji człowieka od czasów Mieszka Pierwszego.
Każdy myśli że jego doświadczenie zebrane przed blokiem jest WYTYCZNĄ tego co normalne i możliwe całym uniwersum. Recenzenci Filmwebu niestety również.
żena
Panowie skąd wdzieliście tą "przemianę w dobrego człowieka". Pod koniec filmu Ben Wade wcale się nie zmienił!!! Pomógł Danowi, ponieważ miał taki KAPRYS. Wybił swoją bandę do nogi, bowiem miał taki KAPRYS. Ben Wade jest przecież w pełni nieobliczalnym i amoralnym romantykiem - a ten typ tak ma, że instynktownie kieruje się emocjami i zachciankami. Ben jest przecież symbolem wolności, którego nie ograniczają żadne prawa pisane, moralne czy religijne. Ben jest zatem doskonałym przeciwieństwem Dana, który jest uwiązany sprawami rodzinnymi oraz prawem materialnym oraz zasadami moralnymi. Jeżeli potrzebujecie jeszcze bardziej łopatologicznego wyjaśnienia, to już sam nie wiem jak mam was przekonać do tego filmu. Scenariuszowi absolutnie nic nie brakuje.
PS. Aby kogoś szanować (jak było to w przypadku Ben wobec Dana) nie trzeba być moralną i "dobrą" osobą. Nie znacie czegoś takiego jak szacunek zawodowca wobec innego zawodowca, nawet jeśli zawodowcy są przestępcami??? Przecież Ban i Dan byli zawodowcami w tym, co robili. Ben był doskonałym przestępcą a Den wspaniałą głowa rodziny. A tym co ich łączyło była odwaga, którą tak bardzo cenił Ben.
Pozdrawiam
Zgadzam się z Tobą w 100%. Zakończenie w tym filmie jest takie jak powinno być, nic dodać, nić ująć.
Dla mnie film był super! Wreszcie weastern nie powielający pomysłów z innych filmów tego gatunku.
Postac Bena Wade największym atutem filmu!!!
pozdrowienia dla delvaresa
Jak można o filmie, który jest remakiem napisać że "nie powiela wzorców innych filmów tego gatunku" ?
Dla mnie końcowk film była totalnym zaskoczeniem i między innymi dlatego warto jest ten film obejrzeć.
Ban Wade wymiata! Jeden z najciekawszych złoczyńców w historii kina. Uroczy i niemoralny - zabójcze połączenie cech charakteru.
jak dla mnie 7/10
On nie przemienił się w bohatera. On był bohaterem, tylko że mrocznym. Miał niesamowitą i silną osobowość, właśnie dlatego był w sanie docenić wielkość człowieka, który z taką determinacją prowadził go na szafot. Dlatego też z taką pogardą zabił swojego wybawiciela.
Gość był legendarnym bandytą a nie po prostu zwykłym oprychem.
Myślę że po prostu tego nie załapałeś.
Nie byl bohaterem absolutnie (chyba ze filmowym). Pomyliles bohatera z charakterem a to dwie odmienne kwestie. A jednyne co docenil u Dana to jego wytrwalosc i uczciwosc. Dla Dana to mogl byc kazdy inny bandyta, bo on to robil dla pieniedzy. Nie dodawaj znaczen ktorych nie ma...lub, najlepiej nie domyslaj sie czy ktos zalalpal watek czy nie, kiedy nie umiesz tego zaargumentowac.
Czy zgodzisz się, ze ważną cechą bohatera jest poświęcenie, życia, wolności, pieniędzy, oddanych ludzi w imię idei, czy wartości wyższych?
Oczywiscie ze to kilka z wielu cech, ktore musi posiadac czlowiek aby moc nosic miano bohatera. Tyle tylko, ze Ben ani nie poswiecil zycia, ani nie poswiecil wolnosci ( przeciez mogl tyle razy uciec, byl po prostu swiadomy swojej przewagi, swojego sprytu, opinii i sily, ze mogl smialo pozwolic sobie na kolejna w zyciu przygode, tym razem polegajaca na byciu eskortowanym na rozprawe, no i przeciez uciekl na koniec), ani pieniedzy ( nigdy ich nie mial, bo to byl rabus, co ukradl to "przewalil" w krotkim czasie), ani tym bardziej oddanych mu ludzi, bo mial ich za nic, za smieci, o czy nie omieszkal widzow poinformowac. Nie wiem tez o jakich wartosciach piszesz, ale jesli chodzi ci o sprawiedliwosc, czlowieczenstwo i tego typu idee, to kolejny raz powtarzam, ze Dan bral udzial w konwoju tylko ze wzgledow finansowych, to byla najmocniejsza motywacja.
Tak ja odbieram ten film. Moze ty dopatrzyles sie czego innego. Nie jestes mna, ani ja nie jestem toba, wiec roznica zdan jest jak najbardziej zrozumiala. Zdenerwowal mnie tylko twoj teks o zrozumieniu filmu, bo nie jest to film ktory sie rozumie, jest prosty i gra na emocjach, typowy film dla kazdego.
"Dan brał udzial w konwoju tylko ze wzgledow finansowych, to byla najmocniejsza motywacja."
Przypomnę ci więc, że Dan powiedział: "Ponieważ nie odpowiada mi idea, przebywania takich ludzi jak ty na wolności"
Również odmówił przyjęcia jeszcze większych pieniędzy od Bena.
Po trzecie wreszcie w kluczowej scenie kiedy Ben mu trzymał ręce na gardle, a wcześniej perswadował mu: "gościu o co ci chodzi? Nie masz szans a ciągle masz jedną nogę, żeby wrócić do domu z pieniędzmi"
Dan ten wyskoczył mu na to z historią jak stracił nogę. Chciał być bohaterem w oczach swego syna. To była główna motywacja.
Właśnie nie miałem pewności jak to było. Bo gwizdnął na konia. Czy więc miał zamiar uciec? Chyba rzeczywiście tak.
Może więc rzeczywiście masz rację, ze nie musiał tego wszystkiego poświęcać. Jednak zostanę przy tym, że ujęła go idea jego wroga. Jego niezłomność, chęć znalezienia uznania w oczach syna. Tylko wyjątkowe jednostki stać na coś takiego. Gdyby był po prostu bandytą, to by zabił go przy pierwszej okazji, tak jak zrobił to tamten jego zausznik, co strzelił Danowi w plecy.
Zauważ powiedział wtedy: "jednonogi farmer a taki twardy skurczybyk!" Był jednak zwykłym płytkim gnojem, więc nie przeszkodziło mu to strzelić Danowi w plecy. Idee honoru, uznania walorów przeciwnika, umiejętność spojrzenia z jego perspektywy były mu totalnie obce.
To pokazuje jaki kontrast był pomiędzy pospolitym przestępcom a Benem.
Bohater nie musi być Dobry. Musi wyrastać czynem ponad szary tłum i kierować się ideami. Weźmy np. takiego Achillesa :)
Ja nie zaprzeczam, ze Ben docenil wytrwalosc i odwage farmera. Dlatego tez po jego smierci z zemsty zabil swoich wspolnikow. Co do tej kwestii sie zgadzamy. Jednak bohater w kazdej opowiesci jest tylko jeden, mam na mysli bohater-ten ktory zwyciezyl zlo, a nie bohater-postac. Da sie zauwazyc wyzszosc moralna Bena nad swoimi wspolrzezimieszkami, co do tego nie mam zadnych watpliwosci, jednak bohaterem nazwac go nie moge, to Dan moglby byc bohaterem, wlasciwie w oparciu o to co piszesz (ja juz nie pamietam dokladnie tego filmu, wiec zdaje sie na twoja pamiec) to tylko on zasluguje na to miano. Bohater to dla mnie postac-autorytet, z ktorego mozna, trzeba czerpac pewne zachowania. Benowi, poza byciem uczuciowym bandyta, rezyser nie pozwolil na ukazanie sie jako postac z ktorej mozna by brac przyklad. Tak to widze, no co zrobie? :)
No rozumiem już Twoje ujęcie bohatera, a Ty wiesz już chyba o jakiego rodzaju heroizmie ja mówiłem.
Jest to na pewno wyjście ponad przeciętność. Pomyśl, gdyby film zakończył się tak, że Ben razem z kumplami zabiliby Dana i odjechali w kierunku zachodzącego słońca czy film nie byłby wówczas strzelanką z przykrym zakończeniem?
Z drugiej strony, gdyby natomiast Danowi się udało przeżyć i zmusić siłą Bena żeby usiadł w wagonie, wówczas byłby to mało realistyczny i banalny hollywoodzki happy end. A tak udało się reżyserowi zaskoczyć widza i dać do myślenia.
pozdro
PS. Twój pogląd podziela Filmwebowy recenzent filmu. Pisze on:
"Wszystko byłoby pięknie, gdyby nie finał, w którym reżyser do spółki ze scenarzystami dopuszcza się ewidentnej fuszerki. Psychologia i permanentna logika odjeżdżają wówczas pociągiem do Yumy, a na stacji pozostaje tylko bezzasadny stos trupów."
TYLKO ŻE: Logika nie ma nic wspólnego z postawą heroiczną, idealizmem a tym bardziej ideami kłębiącymi się w głowach skrajnych indywiduów jakim był np: Ben Wane. A psychologia... No cóż, jestem przekonany, że terapeuci i psychiatrzy nie takie przypadki analizowali. W starożytności o herosach i artystach mówiło się, że byli we władaniu boskiego szaleństwa.
I znowu gdyby wspomniany Achilles zachował się logicznie, to nigdy by nie popłynął pod Troję, usłyszawszy słowa swojej matki wieszczki, iż bez wątpienia zginie pod Troją, ale zyska chwałę. Spartanie wróciliby do domu przyjąwszy warunki Persów, Michał Wołodyjowski ukręciłby dłuższy lont i się w porę ewakuował z Kamieńca itd. Tyle w kwestii logiki u indywidualistów o których później bardowie śpiewają pieśni.
Redakcja Filmwebu powinna bardziej się postarać dobierając sobie recenzentów. :)
Widzę, że tak naprawdę moja argumentacja cię w ogóle, nie interesuje chociaż uczciwie starałem się ją podjąć. Mimo to dokończę swoją myśl.
Właśnie o postawie heroicznej mówimy wówczas gdy bohater zrzeka się wygód i dóbr materialnych a nawet własnego życia i poświęca je w imię jakiejś wartości nadrzędnej.
W tym wypadku Wane dostrzegł u Dana jak i jego syna heroizm i zdolność do ogromnych poświęceń.
Jako prawdziwy bohater uznał, że sprawa Dana ZASŁUGUJE na zwycięstwo, pomimo że koliduje z jego żywotnymi interesami. Jako człowiek kierujący się najpierw ideami a dopiero później pieniędzmi i wygodą, złożył własną wolność, pieniądze i kumpli na ołtarzu sprawy Dana Evensa.
Ot i postawa heroiczna. Myślę, że do takiego poświęcenia byłby zdolny 1:1 000 000 ludzi, albo i mniej. Jeśli więc on nie jest bohaterem to kto nim jest? X mani?
Myślę, że jakby tego zakończenia nie było film byłby po prostu przyzwoitą strzelanką. Zakończenie wyniosło go jednak na wyżyny arcydzieła.
O cholera! Taki na pozór prosty film, a kinomaniacy mają problem z jego interpretacją. Delvares ma całkowitą rację. Ben nie przechodzi zadnej mentalnej przemiany. Do końca pozostaje amoralnym złoczyńcom! Ben pomógł Evanowi oraz wybił całą soją dzika bandę do nogi, ponieważ miał taką zachciankę. Ben jest prawdziwym unikatem w panteonie filmowych czarnych bohaterów. Jest to pierwszy złoczyńca, którego trudno nie polubić!
Nigdy nie przepadałam za westernami, ale ten film zrobił na mnie pozytywne wrażenia. Film zdecydowanie warty polecenia.
Do i tichy
Troszkę nie zrozumiałeś filmu, ale to się każdemu zdarza. Ale to stwierdzenie, iż Ben Wade "był mrocznym bohaterem" to już gruba przesada. Jeśli zamierzasz studiować psychologię to szczerze odradzam, ponieważ twoja interpretacja postaci Bena jest niestety "strzałem w płot". Cieszę się jednak, że film ci się podobał.
PS. Lubimy Lema, co? Też jestem jego fanem, a Ijon Tichy jest zdecydowanie najlepsza postacią, jaką Lemowi udało się stworzyć.
Pozdrawiam!
No coz, bardzo przekonujace uzasadnienie iz nie mam racji. Nie radze Ci z kolei studiwac filozofii, bo taki sposob krytyki kompletnie do nieczego nie prowadzi.
Wyraziles jedynie swoje glebokie przekonanie. Rwonie dobrze moglbys powiedziec: uwazam ze myla sie ci ktorzy nie wierza w wielkiego hotdoga w niebiosach.
Zeby nie bylo watpliwosci jestm w stu prcentach przekonany ze mam racje a Ty musisz sie mylic :)
Kazdemu to sie moze zdarzyc i oczywisce nie moge miec takiej drobnostki za zle fanowi Iona Tichego. W moich oczach rekompensuje Ci to cala mase pomylek.
Pozdrawiam
Wiara w wielkiego hotdoga w niebiosach" - całkiem niezła nazwa dla nowej sekty;)
A tak na serio to lepiej nie zabieraj się do tworzenia portretu psychologicznego filmowych postaci, ponieważ NAPRAWDĘ ci to nie wychodzi. Serio, całkiem na poważnie i bez jaj.
Pozdrawiam
PS. Oczywiście, że mój sposób krytyki do niczego nie prowadzi. Co miałem napisać o filmie, napisałem wcześniej. Teraz mogę się popastwić nad niewydarzonymi znawcami ludzkiej psychiki. Hehe tylko żartowałem..., choć może i nie.
Dalvares, tak poważnie, to myślę, że nie sięgasz mi do pięt jeśli chodzi zarówno o analizę postaci literackiej tudzież filmowej jak i o umiejętność własnej kreacji bohatera. Jestem o tym naprawdę i na sto procent przekonany. BEZ JAJ!
Zapewne forum to jedyny miejsce zbytu Twoich złotych myśli, a tak się składa, że moich nie.
Jeśli wchodzisz tutaj żeby się pastwić w (twoim mniemaniu) nad rozmówcami, (w tak arogancki sposób jeszcze) , to oznacza, że jesteś chory i powinieneś skonsultować się z lekarzem.
Jeśli dotychczas tego nie zrobiłeś oznacza to, że z całą pewnością Twoja introspekcyjna analiza własnej osobowości jest błędna. Na twoim miejscu analizy postaci fikcyjnych odłożyłbym na dalszy plan.
Zgadnij czy żartowałem
Aż mi szczęka opadła mój ty "mroczny bohaterze". Kolego tak się składa że skończyłem socjologię, a psychologią interesuje się jak by to powiedzieć "hobbystycznie", więc troszkę znam się na temacie.
Jednym z moich ulubionych zajęć na filmweb jest wykorzystywanie moich skromny umiejętności to manipulacji ludźmi takich jak ty. Widzisz drogi kolego, wystarczyło, że wykorzystując chamskie zachowanie sprowokowałem ciebie do pokazania twojego prawdziwego oblicza - buraka i narcyz, który uważa, że tylko on ma monopol na jedyną, w pełni słuszną rację. Ponadto po formie twoich odpowiedzi na moje "zaczepki", łatwo można wywnioskować, że nie jesteś zbyt dojrzałą osobą. Kiedy ja napisałem że mniemasz absolutnie racji, ty odpowiedziałeś mi w taki sam sposób. Kiedy zażartowałem, że nie powinieneś studiować psychologii, odpowiedziałeś mi tak samo. Młodzieńcze, taka zabawa nazywa się "przekomarzaniem" i jest dla dzieciaków z podstawówki. Zastanawiam się zatem, czy ty jesteś jeszcze nastolatkiem, czy jesteś po prostu niedojrzały.
PS. Cieszę się jednak, że znasz takie mądre słowo jak introspekcja. To już zawsze coś….Chociaż muszę ci szczerze powiedziecie, że logatory88 interpretowanie filmów….. A zatem mój drogi kolego przestań się dalej pogrążać. Dorośnij i ucz się od mądrzejszych.
PS. 2 W jednym punkcie masz jednak rację. „Definitywnie kwasi się klimat” dyskusji skoro bawisz się w przekomarzanki i nie potrafisz nawet odpowiedzieć właściwej osobie…
hahaha! Tą socjologią i psychologicznym hobby to mnie rozbroiłeś!
Coś ci powiem mój młody, ale jakże czupurny koguciku. Wydaje ci się, że dyplomem magisterskim w ręku, jesteś na FW wielkim kogutem w małym kurniku, bo poza elitą intelektualną, świeżo po studiach, wchodzą tutaj tylko dzieciaki. Jak mówili starożytni: gallus in suo sterquilinio plurium potest
Otóż straszliwie się mylisz. Na FW ma konto np, mój serdeczny przyjaciel ze studenckiej ławy, który już od wielu lat jest doktorem filozofii. Ma konto pewna bardzo mi bliska pisarka, która również wykładała na uniwersytecie, wiele innych ciekawych i czasem nawet znanych ludzi. Miałeś okazję poznać bliżej jednego z nich, gdyż wzbudziłeś moją sympatię przywołując Iona Tichego.
Rozumiesz chyba jak rozbawiłeś mnie i moją żonę tą skończoną socjologią :)
Twierdzisz, że "wykorzystując chamskie zachowanie sprowokowałeś mnie" Dam ci dobrą radę: Jeśli nie jesteś przekonany, że masz do czynienia z potworem to zostaw chamskie zachowanie w domu, bo kto publicznie bez wyraźnego powodu jest chamski ten istotnie zawsze przy bliższym poznaniu okazuje się chamem.
Owszem droczyłem się z Tobą, bo odwracając twoją wypowiedź, tudzież czerpiąc z twojego języka, chciałem Ci pokazać jak bardzo są one irytujące i mało merytoryczne.
Miałem też nadzieję, że sprowokuję Cię do bardziej merytorycznej wypowiedzi i podniesiesz rękawicę. Twoja interpretacja bowiem była celna i liczyłem na towarzystwo bystrego dyskutanta. Ku mojemu rozczarowaniu do końca jednak postanowiłeś występować tutaj w roli bufona.
No i na koniec łapać nie młodego już, roztargnionego filozofa, na skopiowaniu złego nicka i zarzucać mu tym samym umysłowy niedowład, jest zdecydowanie w złym guście. W czasach, gdy ja miałem pierwsze publikacje, komputery i internet jeszcze nikomu się nie śnił. Inny mój rozmówca, któremu zabrakło argumentów obrażał mnie z kolei za wklejanie wątków w niewłaściwych miejscach.
A co do akademickich terminów, które w Twoim młodym umyśle cięgle wywołują taki zachwyt i poczucie przynależności do lepszej części ludzkości, to wystarczy trochę poznać łacinę i dobrze jeden obcy europejski język, żeby wszystkie one jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki przestały być tajemnicą. Można wówczas z łatwością tworzyć własne terminy na potrzebę tekstu, tak jak to śp Stanisław Lem zwykł czynić.
Tym samym żegnam i zalecam na przyszłość większą ostrożność we wskakiwaniu dyskutantom na plecy, ufając że ich się przewróci samą siłą rozpędu.
Eeech, ta Twoja wypowiedź mi nie pasuje. Wcześniej w ładny sposób wyjaśniłeś jak widzisz i rozumiesz ten film (zresztą tak samo jak ja), a teraz wyskakujesz z postem nic nie wnoszącym do rozmowy i wypowiedziami nie popartymi żadnymi argumentami. Z którego niestety przebija Twój brak zrozumienia dla faktu, że każdy może widzieć i interpretować film w inny sposób. De facto, im więcej interpretacji tym lepszy film (spore uogólnienie, ale coś w tym jest)...
Czyli Braveheart, Ostatni Mohikanin, Szybcy i martwi, Wyspa i wiele innych świetnych filmów musi być ostatnim dnem, według przyjętej przez Ciebie miary.
A tak w ogóle to prześledziłem ten wątek jeszcze raz i zauważyłem, że interpretacja legatory88 jest niezła i prawie taka sama jak moja. Nie wiem więc co go tak w mojej interpretacji zbulwersowało.
Są jednak pewne ramy poprawności interpretacji. Więc nie zgodzę się, że każdy może interpretować jak mu się żywnie podoba.
A tak w ogóle zaszła pomyłka. Nie miałem na myśli Legatory88. Pomyliłem nicka. Właściwie to nie jestem pewien czy jest jeszcze sens mówić kogo miałem na myśli.
Definitywnie kwasi się klimat
"Ta przemiana przestepcy w bohatera"
Jaka przemiana? Może mi jeszcze powiesz, że zrozmiał swoje błędy i pojechał dobrowolnie poddać się karze?
Przeciez Ben wcale sie nie zmienił. Od początku było wiadomo, ze gardzi członkami swojej bandy. Obchodzili go tyle co zeszłoroczny śnieg :P. Był szumowiną i przestępcą, ale miał jakieś swoje zasady i kodeks moralny, których się ich trzymał. Dlatego Dan mu zaimponował.
Ben mial zasady? Kodeks moralny? No chyba nie bardzo. Decydowal w momencie, a ze wlasnie Dan w danej chwili zaimponowal mu swoja zawzietoscia i bezkompromisowym podejsciem do wykonywanego zadania, w nerwach odpalil swoich kompanow. Dokladnie to samo spotkalo by Dana, gdyby razem z Benem znalezli sie w sytuacji sprzyjajacej odpaleniu bohaterskiego kulawego farmera. Ben byl zwyczajnym bandyta, a jak wiemy bandyci nie maja zadnych zasad i nie stosuja sie do zadnych kodeksow.
i tu sie mylisz to, że ktoś jest bandytą nie znaczy że nie ma zasad i nie postępuje według kodeksu moralnego - on tak samo jak wielu innych porządnych obywateli poprostu albo ma własny kodeks albo go trochę nagina...
gdyby mafia nie miała własnych zasad i kodeksu to policja nie miała by nic do roboty - bo albo sami by się pozabijali albo donosili by na siebie jeden przez drugiego
kiedyś złodziej mieli zasadę, że nie kradli we własnej dzielnicy
a nawet największe bandziory uważją że najgorszą zbrodnią jest skrzywdzenie dziecka - zabójcy dzieci i pedofile mają w więzieni ciężej niż inni
Ben miał zasady, i co ciekawe zabijał tylko wg nich, dlatego zabił jednego ze swoich podczas napadu, gdyż ten naraził bezpieczeństwo jego i kompanów, nie wykonał tego co do niego należało, dlatego zabił McElroy, dlatego zabił Tuckera i dlatego cały czas prowokował Danego, by mógł go zabić.
Ben nie zabijał bez powodu.
Jeśli ktoś nie miał zasad to może Charlie Prince i inni z bandy Bena, im zabijanie sprawiało przyjemność, podpalenie żywcem zastępcy szeryfa doskonale o tym świadczy
Ben nie miał kodeksu moralnego? w końcu to Ben uważał za coś złego wymordowanie bezbronnych indiańskich kobiet i dzieci, wspaniały stróż prawa Byron McElroy uważał to za dobrze spełniony obowiązek.
Ben zabijał tylko tych z bronią więc w zasadzie jego moralność można by było cenić o wiele wyżej niż moralność McElroy
i na pewno nie w nerwach odpalił swoich kompanów
to było ciekawe gdyż Ben czekał, aż Charlie pierwszy wyciągnie broń, możliwe że sam by pierwszy nie strzelił, gdyż nie miał powodu - zabicie Dana samo w sobie nie było powodem, ale Benem to wstrząsneło gdyż podziwiał Dana, i dlatego całą swoją postawą, spojrzeniem wymusił na Charlim by ten sięgnął po broń i wtedy miał już powód by go zabić, inni się nie liczyli, Ben wiedział że albo oni albo on
troszeczkę się nie zgodzę co do końcówki Twojej wypowiedzi.Ben miał powód by zabić Charliego w momencie kiedy ten zastrzelil z zimną krwią Dana, pakując mu kilka kulek z bliska. Potem jego wymowne spojrzenie w kierunku swojego kompana było tylko pretekstem i prowokacją bo czuł sie wściekły i na tyle pewny, wg własnych umiejętności, szybkości i wewnętrznych zasad,że poradzi sobie w tym pojedynku z Princem. To spojrzenie było już tylko prowokacją a nie powodem.Nie chciał strzelać w plecy, chciał widziec jego oczy i jak "boss" zakończyć w ten sposób dzialalność bandy. Koncówka wymiata. Cały film wysokie 9/10
dlatego pojawiło się tam słówko "możliwe"
jednak gdyby się tak zastanowić...
czy zachowanie Charliego było odmienne od dotychczasowego, zawsze zabijał z zimną krwią a czasami z domieszką przyjemności.
Mieli zginąć wszyscy którzy pojmali i eskortowali Bena, zabito nawet szeryfów, którzy się wycofali - jak wszyscy to wszyscy.
Więc dlaczego Charlie miał oszczędzić Dana?
Nie był z Benem i Danem podczas podróży, nie był z nimi w hotelu, nie wiedział, że wytworzyła się między nimi swoista więź, on zabił eskortującego wieśniaka a nie "przyjaciela" Bena.
Biorąc teraz pod uwagę, że Ben nie zabijał bez powodu to nie mógł zabić Charliego za to, że wywiązał się ze swoich obowiązków - miał uwolnić Bena - uwolnił, miał zabić wszystkich którzy eskortowali - zabił.
Gdyby Ben krzykną - przestańcie strzelać - to wtedy Charli zabijając Dana złamałby zasadę Bena, ale to nie nastąpiło. Ben mógł uratować Dana w ten prosty sposób, a jednak bawiło go to całe polowanie i przez to Dan zginął, a nie przez Charliego.
Dlatego Ben nie mógł zabić Chaliego tylko za zabicie Dana - Charlie nie złamał zasad i dlatego Ben "zmusił" go do ich złamania, by wymierzyć swoistą sprawiedliwość, by zamknąć ten rozdział swojego życia, by nie zabili już nikogo więcej... trudno powiedzieć, jednak na pewno przyczyną była śmierć Dana i życie jego syna...
Dla mnie najlepszy western z tych "nowszych". Jest zupełnie inny niż klasyczne filmy o Dzikim Zachodzie, ale bardzo przyjemnie mi się go oglądało. Bardzo dobra gra aktorów i muzyka. Scenariusz... cóż, nie porywa, ale w miarę trzyma się kupy. A co do końcówki filmu, mi się spodobała :).