Nie spodziewałem się, aż tak dobrego filmu idąc do kina. 2 głowni aktorzy wywiązali się ze swoich ról znakomicie, widać było w ich grze niejednoznaczność, tak więc sięgneli swego celu. Russel Crowe chyba nie miał tak dobrej roli od czasów Gladiatora i PIęknego Umysłu, za to Bale już od dłuższego czasu trzyma niezwykle wysoki poziom.Scena, w której mówi on swojej żonie przed swym wyjazdem, że nie potrafi juz patrzeć na krzywe spojrzenia swoich synów, męczy go to że uważaja ga za nieudacznika, moim zdaniem jest to tzw. scena-perełka. Końcowa scena również wyśmienicie zagrana i przemyślana. Ujecie, w którym widać łzy w oczach Crowea po tym jak jego banda zabija jego "nowego przyjaciela" jest wyśmienita. No i przywołanie konia z pociągu, dzięki temu widz nawet w trakcie napisów końcowych zastanawia się czy temu bandycie udało się uciec z pociągu wiozącego go na śmierć. Świetne połączenie westernu czyli filmnu akcji z grą psychologiczną i dramatem. Jedno z większych pozytywnych zaskoczeń roku. Polecam :)
No ta scena przed wyjazdem dobra. [SPOILER] Ta po śmierci Evansa świetna, mam ją już w ulubionych na youtubie. Russell też popisał się w scenach jak go wieźli do stacji (jak śpiewał piosenkę, no i na chwilę przed tym, jak William wziął go na cel), oraz w rozmowach Bena z Danem w hotelu i później na stacji. Z jednej strony pokazał to prosto, ale miało to swój urok i to coś :)