Dużo się słyszy o tym, że Chinon trzeba teraz włazić w tyłek i wielkie USA mają tera gucio do powiedzenia. Amerykańskie kino najpierw miało John'a China przepraszającego na kleczkach za nazwanie Tajwanu krajem, a teraz ten wyrzyg gdzie chińska agenta koślawym angielskim mówi jak to chiński rząd walczy z terroryzmem, a to zły szef CIA rozwalił samolot, wiec wiadomo że wielkiej Czajna uratują swiat. Tak beznajdziejnej i chamskiej chińskiej propagandy w amerykańskim filmie dawno nie widziałem,dziwi mnie tylko udział tylu aktorów którzy biorą w tym gównie udział. Pomijając to co powyżej, sam film bez tej propagandowej papki to zwykły crap, od scenariusz, gre aktorską a konczac na scenach walki ciętych tyle razy by sie te łamagi nie zmeczyly. MASAKRA