Hopkins, Law i Weisz mają w filmie po 3,4 sceny na krzyż i mało wnoszą do całej historii.
Producenci i reżyser postawili na historię, przekaz. Znani aktorzy byli jednym z elementów, a to, że cały film nie kręci się dookoła nich, uważam za niewątpliwy atut. Uproszczeniem jest powiedzenie o 3, 4 scenach. Ciekawy zamysł scenarzystów i dobra gra osób mniej znanych. To, że akurat Hopkins ma najmniejszy wpływ na efekt końcowy, jest rewelacyjne. Spójrz na całość. Powstał całkiem dobry obrazek. Każdy miał swoją rolę w tej opowieści i każdy bardzo dobrze ją odegrał. Rzecz jasna nie musisz się zgadzać z moją opinią. Pozdrawiam