I czym tu się zachwycać? Film to ewidentnie rozwleczony krótkometrażowy projekt o tym samym tytule z 2005 roku. Te same sceny, ta sama historia, ta sama, już w momencie premiery przeterminowana 4 lata, grafika.
Prawdziwą tragedią jest scenariusz - dobrze się zaczyna, potem chybcikiem zmierza do zakończenia (ratowanie 5), żeby nagle znowu się od nowa rozkręcić i potoczyć zupełnie normalnym tempem. W końcu widzimy ewidentne zakończenie (gramofon) i nagle akcja powstaje niczym feniks z popiołów żeby dopowiedzieć o co chodziło przez cały film i nareszcie go domknąć. Takie kombinowanie, co tu jeszcze nabroić, żeby mieć te 70 minut i status pełnego metrażu.
Większą radochę niż z seansu miałem przy czytaniu filozoficznych rozważań na temat liczby 9 moich współfilmwebowiczów. Pewnie w równoległym uniwersum film nazywa się 8, bo nie ma bliźniaczki z numerem 4, a równolegli ludzie szukają w biblii odniesienia do liczby 8. Czekam aż ktoś przeanalizuje kod binarny Windowsa pod kątem aluzji do 9.
Generalnie filmu nie polecam, zamiast tych wypocin lepiej obejrzeć coś z sensem, ot choćby 9 Dolarów 99 Centów, 3 razy więcej przyjemności.
Twój opis-recenzja jest przyjemny, adekwatny i w większości się z nim zgadzam, nie ma sensu się tu doszukiwać drugiego dna. Ale... jako osoba, której wystarczy wizualnie jednoznaczna i przemyślana (chociażby przez autora z 2005 roku) wizja postapokaliptycznego świata, żeby mieć rozrywkę na 1.5 godziny spokojnie mogę polecić ten film na 86 minut między innymi zajęciami. A grafika nie jest najważniejsza, jeśli uzupełni się ją własną wyobraźnią.