Dlaczego nikt nie wspomina o ścieżce dźwiękowej skomponowanej przez Henrika Skrama? Bez której nie było by tego filmu, która wbiła mnie w fotel i dotknęła do głębi.
Sam film niebywale mocny, wręcz neurotycznie, ale dla mnie to jego zaleta. Długie sceny, zawieszenia na bohaterze wraz z muzyką tworzą harmonijną poezję, która niebywale mnie urzekła.
I, w odróżnieniu od tego co kilka osób napisało - film najbardziej odpowiedni dla typa nadwrażliwca, introwertyka - taki najtrafniej oceni walory tego filmu.
I kto mi powie, że w statycznej ciszy nie ma dialogu?