Króciutko: O filmie usłyszałem w dniu premiery, te całe reklamy telewizyjne, czarna komedia bla bla. Moją uwagę zwrócili aktorzy... po czym o filmie zapomniałem na przeszło rok. Kilka tygodni temu, przeglądając przypadkiem w empiku półeczkę z filmami spostrzegłem "Aż po grób". Zapamiętałem... po pewnym czasie obejrzałem. Strasznie się na niego napaliłem.
Cóż... może za dużo oczekiwałem tego czarnego humoru, ale mimo wszystko jest. Podawany w sposób raczej delikatny. Chociażby świetna scena, gdy poznajemy Właściciela Domu Pogrzebowego i wysłuchujemy jego skarg i żalów. Albo scena prezentacji trumien... w ogóle Murray zagrał świetnie swą postać. Mały, zachłanny, nie przepuści okazji i dokłada starań, aby ten pogrzeb się udał.
Felix Bush to dość ciekawa postać. Zaczyna się niby mocno, palący dom... potem jest równie ciekawie. Poznajemy nieco Busha, ale im więcej się dowiemy tym więcej mamy nowych pytań. Szkoda, że końcówka nieco rozczarowuje.
Przesłanie jest jakie jest. Grunt, że jest. Mogło by być lepsze, film najbardziej doceni starszy widz, który boryka się z podobnymi problemami (zbliżająca się śmierć, grzechy przeszłości, chęć uzyskania przebaczenia)... ale jest też dla wszystkich - wątek obmowy i plotki (chociaż nic nowego). Po filmie miałem podobne wrażenie, jak czytelnik po przeczytaniu mych słów.
Świetna rola Karolaka, jako niewidzialnego człowieka.