Patrząc obiektywnie muszę stwierdzić, że nie jest to film ani oryginalny ani artystycznie rewelacyjny. Porządna robota, ze swoimi lepszymi i gorszymi momentami, która jakby dzieje się sama z siebie.
A jednak film wywołał na mnie spore wrażenie, ze względu na obraz Oświęcimia, ofiar tamtejszego obozu i tych, którzy go teraz odwiedzają. To, co Niemiec nam pokazuje całkowicie wstrząsa. Po obejrzeniu filmu doszedłem do wniosku, że lepiej byłoby, gdyby obóz został zrównany z ziemią i całkowicie zapomniany, tak jak z Auschwitz 3, gdzie ludzie spokojnie sobie mieszkają, żyją uprawiają ogródki. To lepsze, bo jest to trwanie życia, niż to, co jest w Oświęcimiu. Obóz, który jest atrakcją turystyczną, ofiary traktowane jako zło konieczne bądź tresowane małpki – mają się pokazać i zabawić widzów. Obóz, który jako miejsce pamięci staje się kloaką sloganów i wylęgarnią obojętności, gdzie za hasłem "Pamiętami" nie kryje się już nic... no może chwilowy smutek i refleksja, której jednak szybko przemijają. Toż to wszystko uwłacza jedynie pamięci tych, którzy dzień po dniu walczyli o życie!!!
Oczywiście o Thalheima jest promyk nadziei w postaci Niemca, głównego bohatera, lecz on nie przebywał w Oświęcimiu tylko przez chwilę i niejako zmuszony był do obcowania z historią. I nawet w jego przypadku reżyser unika jednoznacznego zakończenia, zatem nie wiemy jakiego wyboru dokonał, choć piosenka Niemena zdaje się dużo sugerować.
Na poziomie psychologicznym film przeciętny, lecz jako obraz traktowania historii przez współczesnych ludzi rzecz naprawdę mocna.