Co zachwyca w dziele Akina to niesamowity gruziński klimat. Nie spotkałam się wcześniej z szeroko rozumianą tradycją i podejściem tego kraju. Nie wiedziałam, że występuje tam taka kultura tańca kontrastująca z piszczącą biedą (na którą ciężko chwilami było mi patrzeć). Jednak w koncepcji film bazuje na utartych już zanadto ścieżkach. Jest do bólu przewidywalny, ale zupełnie nie o to w nim chodzi. ,,A potem tańczyliśmy" to po prostu kolejne ukazanie emocji (niesamowita komplementarność układów tanecznych z grą aktorów - szczególnie Levana Gelbakhiani'ego), zagubienia jednostki, samotności, bezsilności, ograniczeń i tłumionych marzeń. Wyraża to wszystko w sposób niespotykany, bo bardzo przyziemny, zimny i okrutny ubierając życie człowieka i jego rutynę w szarości okraszone przeciętnością istnienia.