Właśnie obejrzałem ten film i zdumiony jestem mentorskim tonem wypowiedzi niektórych znawców kina rosyjskiego. Próbowałem doszukać się kiczu w tym obrazie, nadaremnie. A już całkiem powaliło mnie kiedy przeczytałem objawienia Panów recenzentów witelo i arnhem1944(sic!), że
"akcenty położone nie tam, gdzie być powinny", że "wątek romansowy zupełnie zbędny tylko ten film rozmydla", a "Kołczak jak z drewna, reszta jakaś taka nienaturalna, bez wyrazu". No cóż, myślę że rosyjscy twórcy powinni więcej czerpać z kina amerykańskiego, tak jak to robią ich polscy koledzy, wtedy "Admirał" byłby porządną nawalanką gdzie trup ścieliłby się bez opamiętania, wyrazy (wiadomo jakie) latałyby jak skowronki, aktorzy graliby w konwencji jak w "13 posterunku", a akcenty położone byłyby dokładnie tam gdzie powinny. Chociaż tak sobie myślę, że niczego by to w ocenie filmu przez Panów jak wyżej nie zmieniło, bo w końcu według nich jak głupi ruscy mogą zrobić dobre kino? No właśnie ...jak mogą!
Acha, byłbym zapomniał."Admirała" koniecznie trzeba zobaczyć. Na pewno nie będzie to czas stracony.