- często chaos i szereg jakby przypadkowych ujęć,
- w scenach ukazania flot komputer bije po oczach,
- mamy nazwy bitew, ale kiedy one były? Za Chiny Ludowe się nie dowiadujemy,
- czasem akcja dramatycznie skacze, jak przy spaleniu floty angielskiej, gdy płyną łódeczki, by zaraz potem widz mógł zobaczyć płonące w całości okręty,
- czaaaassssssseeeeeem akcja dramatycznie zwalnia, czyli spacer w deszczu w slow motion itd.,
- chwilami propaganda godna najlepszych lat ZSRR,
- dworskie sceny są głupawe, a to co mówią władcy i jak się zachowują jest idiotyczne,
- mało historii, dużo obrazków.
W powyższej wypowiedzi mamy chaos podobny przedstawieniom bitew morskich w filmie.
Ktoś przyrównał Admirała do Bitwy wiedeńskiej. O nie. Ten film mimo wszystko jest ciekawszy i na pewno nie jest tak durny!