Wiedziałem, że będzie źle. Świadczyły o tym liczne recenzje i opinie użytkowników, którzy film obejrzeli i nie ocenili zbyt wysoko. Ale nie spodziewałem się, że to, co obejrzę, będzie mogło w cuglach wygrać wyścig o tytuł "Gniota Roku"!
Po pierwsze: pomijając to, iż twórcy postanowili iść jeszcze głębiej w konewncję bezdennej nierealności, jaką przedstawili w jedynce, to jeszcze zrobili to dwie klasy gorzej. Bo konwencja, nawet najgłupsza, ma swoje granice. A te w "Adrenalinie 2: Pod napięciem" zdecydowanie przekroczono.
Przede wysztki denerwuje mnie gra Stathama: gdzie się podział AKTOR z "Przekrętu", czy nawet "Włoskiej roboty"? W "Adrenalinie" pokazuje ciągle ten sam grymas na twarzy i wciąż powtarzany do znudzenia schemat: wkurzony Statham rozwala wszystkich dokoła, prężąc tors i rzucając fucki na lewo i prawo. To chyba nie wystaraczy, żeby stworzyć pełnokrwistego bohatera, nawet w tak dennym filmiku.
Nie tylko Statham wydaje się być w tym filmie "naspidowany", zbyt ekspresyjny i szalony. Tu każdy, kto pojawia się w kadrze, zaczyna grać, jakby adrenalina wyciekała mu uszami. Każdy krzyczy, strzela, pluje, poci się, wybałusza oczy, miele językiem, klnie lub ma nerwowe drgawki i ogólnie traci rozum.
O ile pierwszą "Adrenalinę" jeszcze jako tako dało się obejrzeć, tak "dwójka" jest już tylko krwawym teledyskiem, wypranym z emocji, w którym zdarzają się takie rzeczy, że głupszych nie potrafiliby wymyślić nawet scenarzyści "Disaster Movie".
Mamy tu wszystko, co NIBY jest potrzebne to stworzenia absurdalnego klimatu, znanego z jedynki, czyli teledyskowy montaż przyspieszony do n-tej potęgi, praca kamery wywrócona do góry nogami, jest wreszcie komiksowa konwencja - jak kogoś palnie samochód, ten wstaje i tylko się otrzepuje, jak ktoś spadnie na ulicę ze śmigłowca, ekipa ratunkowa zbiera go na szufelkę. Ale o ile w "Adrenalinie" mogło to bawić swoją świeżością, to w dwójce mamy do czynienia z nieznośną wręcz tendencją do siania absurdu, ale tego źle pojętego.
Ogólnie mówiąc, zmarnowałem pieniądze, by obejrzeć jeszcze raz, to co zobaczyłem w jedynce: tyle że tu już nie mamy tej zabawnej gry konewncją, tylko splot bezdennie głupich zdarzeń, które ani nie śmieszą, ani nie podnosza adrenaliny.
1/10