Początek filmu ciekawy, dobry pomysł, napięcie, ładnie filmowany Nowy York - szczególnie przyspieszone ujęcia, które nadają taki niesamowity klimat, dobra scena na dachu z basenami, perwersyjnie diaboliczny Milton w wykonaniu Ala Pacino, piekielne scenografie i chóralna muzyka Howarda, wszystko dopracowane i starannie dobrane. 
Ostatnie pół godziny wydaje się psuć film, końcówka przegadana, rozpasana, Milton doprowadzony do śmieszności, ale nie jest zabawny, bo razi cynizmem. 
W sumie film jest jednak jednolity pod względem treści i formy, natomiast może razić właśnie duży ładunek cynizmu, w spojrzeniu na współczesny świat i kondycję człowieka, i na prawników - "kapłanów naszych czasów" i "adwokatów diabłów". Ale czy ta domieszka cynizmu ma być powodem dla odrzucania filmu, czy może warto od czasu do czasu spojrzeć na wszystko inaczej? 
Ciekawy zamysł głównego bohatera, Kevina. Jest synem bardzo religijnej baptystki i demonicznego Miltona, jest jakby symbolem człowieka, w którym od urodzenia jest dobro i zło, i wciąż jest wystawiany na pokusy, zwłaszcza z powodu nieuleczalnej próżności - "w dziecięcych grach nigdy się nie przegrywa". 
W sumie jest ten film pewną odmianą, i bardzo dobrze się ogląda, może końcówka budzi trochę niesmaku, ale scenariusz momentami jest błyskotliwy i prowokacyjny.
tak...ten film był cyniczny...tak jak cyniczne i absurdalne jest nasze życie i zachowanie. Dla mnie był niezwykłym, aczkolwiek może kontrowersyjnym odbiciem wnętrza człowieka ujetym w metaforycznym New Yorku. Wydaje mi się, że odbiór niektórych rzeczy może być nieprzyjemny i wzabudzający niechęć. Myślę, że to nie jest przypadkowe... autor to właśnie chciał uzyskać-chciał w jak najlepszy sposób ukazać czym staje się nasza dusza, gdy grzech czy zło doprowadza do jej degradacji. Na temat tego filmu można byłby rozmawiać godzinami. Dla mnie jest jednym z lepszych... Pozdrawiam.