Ocena trochę (nawet bardzo mocno trochę) na szynach. Taki sobie scenariusz i drętwe dialogi nadrabia Al Pachino (moim zdaniem druga, po "Zapachu kobiety", najlepsza rola Ala) i Andrzej Bartkowiak. No i The Rolling Stones z "Paint It Black" w końcówce. ;) Mogliby dać "Sympathy For The Devil", choć trąciłoby to banałem, którego twórcy filmu chcieli uniknąć (vide zakończenie).
Nie napisałem, że scenariusz jest "kiepski", tylko "taki sobie". Była to solidna, rzemieślnicza robota, ale nic ponadto. Nic mnie nie zaskoczyło (oprócz zakończenia, choć samobójstwo Lomaxa było więcej niż oczywiste), ani razu nie pomyślałem sobie "o, fajnie to wymyślili". A powinno, w końcu filmy o Szatanie nie powstają codziennie...
Dialogi Lomaxa z Miltonem były kapitalne. Dużo gorzej z "osobami trzecimi", szczególnie z żoną i matką Kevina. Mocno trąciły one banałem i zwyczajnym brakiem pomysłu.