Dobry film, któremu mogę bez mrugnięcia okiem wybaczyć dość oklepany główny motyw/przestrogę "od pogoni za karierą i pieniędzmi ważniejsza jest rodzina". To nam się rzuca w oczy jako pierwsze (przynajmniej mnie) w początkowej fazie filmu. Później przychodzi reflexja na temat natury człowieka i natury zła. Bardzo pesymistyczna reflexja. Nie zgodzę się, że głównego bohatera niepotrzebnie cofnięto do przeszłości. Gdyby film skończył się na scenie samobójstwa i porażce szatana - och jak byśmy byli dumni z człowieka - potrafił wybrać właściwie. A tu okazuje się, że nie wystarczy raz dokonać właściwego wyboru, choćby niezwykle heroicznego - kuszenie trwa zawsze, nieustannie. Podatni są na nie nie tylko ludzie, którzy w pogoni za kasą są zdolni zagłuszyć sumienie, a więc - ludzie w dużym stopniu skażeni już złem. Okazuje się, że szatan równie dobrze poradzi sobie z człowiekiem, który dosłownie przed chwilą zrobił coś bardzo, bardzo dobrego. Wydawałoby się, że skoro kogoś stać na tak wielki czyn, jakim było postąpienie Kevina w sądzie, to poradzi sobie spokojnie z całą resztą. Ale on zna wartość swojego dokonania i rozpływa się w samouwielbieniu. Dlatego próżność to ulubiony grzech szatana - bo łatwo za jego pomocą wmanipulować człowieka z najlepszymi nawet intencjami w coś skrajnie odmiennego. 
Druga kwestia, którą chciałam poruszyć to niezwykła kreacja Ala Pacino. Warto ten film oglądnąć dla tego jednego aktora, dla sceny monologu w końcówce. Jego diabeł jest uroczy, pełen wdzięku, budzi sympatię. Do niczego nie zmusza, jak sam mówi - Kevin nie jest jego marionetką. Szatan tylko podsuwa pewne rozwiązania, na które człowiek się nabiera. To, czy go posłucha, zależy tylko od niego samego. To człowiek wybiera zło, nikt inny - i nie ma się co oszukiwać i usprawiedliwiać. Przygnębiające. 
O Adwokacie Diabła można by mówić naprawdę długo i wiele. Ja napisałam o tym, co uważam za najważniejsze. Ostatnia scena mnie rozbroiła, najlepsza końcówka jaką widziałam. 
Polecam wszystkim, naprawdę warto.
zgadzam się z Tobą w 100%...to był pierwszy film w jakim totalnie zaskoczył mnie koniec, niby wszystko się dobrze kończy, a tu pojawia się Diabeł z tekstem, że próżność jest jego ulubionym grzechem. W tym momencie upada przyjęty stereotyp,że dobro zawsze wygrywa.
Również się zgadzam. 
Moim zdaniem największym problemem końcówki jest jej realizacja, która może wywołać uśmiech (teraz to już trochę oklepany motyw) - bo o jej integralności z wymową filmu nie mam zamiaru dyskutować - jest niezaprzeczalny. 
I również uważam, że wtym filmie pojawia się najciekawsza kreacja szatana w filmie (przynajmniej w oparciu o me dość ubogie rozeznanie w temacie). Al Pacino świetnie wywiązał się ze swojej roli, a jego ekspresja dodawała postaci autentyczności. W takiego diabła można uwierzyć. Mój ulubiony cytat po pierwszym seansie filmu kilka lat temu (cytuję z głowy, więc niedokładnie) "To ja od zawsze pozostaję przy człowieku, a nie ten stary cynik [Bóg]". 
Pozdrawiam. :) 
 
P.S. 
Ala Pacino uważam za świetnego aktora, który jednak ciągle gra tak samo. Morgana Freemana uważam za dobrego aktora, który ciągle gra tak samo. Pierwszy grał diabła, drugi boga - przypadek? :D