Nie widzę tego filmu inaczej niż jako komedię rodem American Pie. Zabawne były może ze trzy sceny (z czego najbardziej pierwsza scena) i nie dam filmowi więcej niż 3/10 z czego 1 za Crewsa (Spencera) i 1 za nabijanie się z rozpieszczonych, głupiutkich panienek.
Najbardziej mnie irytowały żarciki w stylu: "ojej, pierdnąłem" oraz pseudozabawne sceny wąchania majtek itp.
Już bardziej mnie bawił ostatni hit Youtube'a, czyli gość gadający o hemoglobinie, mistyfikacji i takiej sytuacji.