Ada Niezgódka i wataha wilków, tak właściwie powinien brzmieć tytuł tego filmu, gdzie bohater w postaci Pana Kleksa odegrał marginalną role, a wręcz zatracił swoją orginalna moc rozwiązywania problemów na rzecz nieporadności (przytoczę chociażby scenę z uwięzionym Kleksem w klatce czekającym na uratowanie przez bohaterską Adę ktora rozchyla stalowe szczeble). Do połowy filmu, odnosiłem wrażenie ze jest to film typu "wydmuszka". Nie miałem okazji choć na chwile zaczepić się na fabularnym wątku i zbudowania jakiejkolwiek emocjonalnej więzi z bohaterką lub bohaterami czy chęci zbadania samej akademii. Wszytko bylo za szybko, za byle jak. Sama aktorka nie przekonała mnie do swojej postaci, wrecz wyczuwałem rodzaj tremy w wypowiadanych przez nią kwestiach. Kilka bezsensownych scen, jak wpleciona w fabułę śmierć przyjaciela Ady na środku jeziora. Nie wiadomo po co on tam powedrował i w jakim celu znalazł się na krze, z ktorej jakby na siłę wpadł do wody tym samym tonąc. Moze ta scena miala wzbudzić w widzu uczucie smutku jak w Tytaniku, różnica polegała jednak na tym ze tu jedynym uczuciem jakie mialem byla obojętność. Drugą taką sceną bylo bieganie Ady z zawiązanymi rękoma przez pół bajkowych krain, gdzie spotykała osoby, ktore z łatwością mogłyby ją rozwiązać. Niby taka zaradna, a jednak nie. Niezrozumiałe dialogi bez większego sensu oraz żarty o "kupie". Po co? W jakim celu? Śmieszne? Raczej nie.
Wszechobecny różowy kolor również po czasie zaczął męczyć oczy. Oprawa muzyczna, stare piosenki w nowej wersji nie pomagała w zbudowaniu atmosfery. Dużo, bardzo dużo rzeczy w tym filmie jest źle, za dużo. Trochę takie amerykańskie kino, troche granie na nostalgii, troche sf, troche horror i w tym wszystkim nie ma juz miejsca na magię starego Kleksa. Do tego wszystkiego całą tą mieszankę przyprawmy dużą dawką feminizmu (bo jakby nie inaczej jest on bardzo popularny w dzisiejszych czasach i trzeba od małego wpajać go dzieciom do głów. Niestety polskie kino ślepo pędzi za kinem zachodnim) Wychodząc po zakończonym seansie zadałem sobie pytanie dla kogo ten film powstał, bo nie dla starszego widza, ani też sądząc po minach małoletnich odbiorców wychodzących z sali kinowej również nie dla nich. Idąc a film, szedłem z czystą głową i bez bagarzu w formie sentymentu, chociaz wychowałem sie na filmach z Panem Kleksem. Bylem wrecz optymistycznie nastawiony!
Postanowiłem jednak znaleźć rowniez pozytywne aspekty filmu. Oprawa wizualna- bajka, efekty specjalne również. Tutaj nie musimy sie niczego wstydzić. Również grę aktorską Danuty Senki oraz Tomasza Kota jak najbardziej trzeba zaliczyć do zalet filmu.
Czy poszedłbym drugi raz na seans? Nie.
Jako spin-off ten film moze po dość sporym liftingu, w postaci wycięcia osoby samego Pana Kleksa oraz przepisania i rozbudowie historii bohaterow byłby dobrym filmem, a tak... Pozostaje tylko westchnąć, zmarnowany potencjał na odbudowę i nowe życie marki jaką nie wątpliwie jest uniwersum Pana Kleksa.