PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=10014264}
5,3 47 tys. ocen
5,3 10 1 47085
4,0 52 krytyków
Akademia pana Kleksa
powrót do forum filmu Akademia pana Kleksa

Mi się nowa "Akademia Pana Kleksa" podoba. Przyjmuję wszystkie zastrzeżenia powtarzające się w recenzjach: muzyka (stare hity jednak zapadły głęboko i trudno to zmienić, a nudna Sanah jak zwykle nie daje rady z nawiązaniu do klasyki), niezrozumiały język wilków dla tych widzów , którzy nie potrafią jeszcze czytać napisów (proszę, tylko nie dubbingujcie!), zbyt częste dowcipy o kupie szpaka Mateusza (ale tu chyba moje boomerstwo tego nie ogarnia). Dodałbym jeszcze od siebie taką wideoklipową konwencję: wszystko szybko, w skrócie, raczej dla kogoś, kto zna książkową wersję. Nie przeszkadza mi jednak to, bo książkę zawsze mogę sobie przeczytać, a do kina idę po adaptacje, wariacje "na temat" i dialog z tradycją ("taka ze mnie postmoderna", jak mawiała moja Polonistka).
A tych w filmie nie brakuje. Najlepsza odmiana? Ada Niezgódka grana przez rewelacyjną Tosię Litwiniak: autentyczna, ciekawa postać, która ewoluuje i ma potencjał na drugą część (Adaś z 1983 roku mnie denerwował, był bardziej lalkowaty niż Adolf). Następnie odmieniona Danuta Stenka (więcej dreszczy nawet niż przy TSA i kawałku "Marsz wilków"). Tomasz Kot jest "świeżym" Kleksem, bardziej kojarzy mi się z moim książkowym wyobrażeniem tej postaci. Nie będę już wspominał o kreacji świata, bo to oczywiste, kino ma dziś nieporównane możliwości (jednak widok Myszki Miki z plastikową głową nieudolnie naśladującą z Disneylandu to już była przesada), ale siedziba akademii wraz z plenerami też wypada lepiej niż Nieborów z klasycznym ogrodem francuskim. W tym filmie dla dzieci w wieku 10-15 lat (i ich rodziców) jest jednak coś zdecydowanie więcej. To opowieść o tym, żeby nie śpieszyć się ze stawaniem się dorosłym, o próbie ratowania dziecięcych wyobrażeń, dziecięcego widzenia świata, który dorośli tak łatwo odrzucają. O tym, że prawdziwa magia to nie zapamiętanie iluś tam zaklęć, ale mała "co by było gdyby..." lub wstawienie w zdaniu złożonym zamiast "ale" słowa "więc". Myślę, że nie bez powodu w filmie to dzieci godzą i ratują dorosłych, bo wyczuwam w tym filmie więcej Korczaka niż u samego Brzechwy. A że dzieci muszą ratować też "wielkiego maga" Ambrożego Kleksa, w filmie przedstawionego jako trochę narcyza (lubi spektakularne wejścia), chaotycznego wariata, bezradnego i wątpiącego dziwaka? A czy nie o tym był sen o siedmiu szklankach w powieści? Może bardziej potrzebujemy dzieci i ich sposobu rozumienia świata niż nam się wydaje. Poza tym jest jeszcze druga część, a wiadomo, że każdy bohater, aby stać się herosem, potrzebuje antagonisty. A Filip Golarz dopiero pojawił się na horyzoncie.