Właśnie wróciłem z seansu i "Akademia Pana Kleksa" i powiem, film ma dobre i złe strony, ale obejrzałem go z zainteresowaniem. Dobrze wspominam oryginał i książkową wersję. Słyszałem o tym filmie jedną ważną dla mnie rzecz, a mianowicie żeby nie iść na seans z nastawieniem "To adaptacja", na samym początku mamy zaznaczone, że film jest "Na motywach" opowieści Brzechwy.
Film dla mnie pod względem wykonania, wywołał we mnie efekt "WOW" mimo oglądania zapowiedzi, ale myślę że momentami było za dużo muzyki, akcja szła zbyt szybko.
Pojawiło się dla mnie dużo urwanych wątków i niewykorzystanego potencjału, jak np. ważne pytanie dla Kleksa, "Co by było gdyby...?". Z drugiej strony, przynajmniej ta konkretna umiejętność, mogłaby zakończyć zbyt dużo rzeczy, jak uratowanie Alberta, odpowiednika Adolfa z książki (Anatola jak nie było tak nie ma).
Zakończenie filmu, albo raczej... sposób poprowadzenia wątku z Wilkusami, rozbolał mnie mocno. Ambroży nagle stał się potulny i bał się cokolwiek zrobić, a Ada musiała wszystkich poprowadzić. Poczułem jakby zepchnięto go na bok zbyt dobitnie i zbyt mocno, szczególnie po oryginale, gdzie kilkoma ruchami rozprawił się z Golarzem Filipem i nie dał sobie w kaszę dmuchać. Przez dużą część filmu, nie czułem aby to był Ambroży Kleks, tylko Ambrożuś Kleks. Było w nim zbyt mało powagi. Miał uczyć przez zabawę ale nie być klaunem wyciągającym z kieszeni gumowego kurczaka.
Nie rozumiem też, czemu Ada pochodziła z NY, a z Katowic została wzięta inna dziewczynka.
Osobiście, miałem awersję do tego filmu z powodu trailera, pokazującego Adę zamiast Adasia, ale zmiana kilku faktów z oryginalnej "Akademii", myślę że fajnie wprowadza tę postać. Wiele osób wielokrotnie wraca do ukochanych historii, stara się je opowiedzieć na nowo, zobaczyć w innym świetle.
Mimo to, wiadomo, świat bajek, ale pokazali dziecko na wózku, które chce być graczem Rugby. Problem w tym że (przynajmniej osobiście), widziałem go na ekranie dosłownie parę razy. Adam według filmu potrafił wiele rzeczy, więc on teoretycznie powinien móc nagle chodzić, a zamiast tego znikł mi zupełnie z pola widzenia.
Myślę że cały film można streścić pytaniem Kleksa o którym pisałem wyżej: "A co by było gdyby...?", ale miejscami po prostu źle poprowadzonym.