Po przeczytaniu kilku recenzji i obejrzeniu kilku opinii różnych „speców” od kina na YouTube byłem ogromnie negatywnie nastawiony na nową wersję opowieści o „Akademii pana Kleksa”. Na FilmWebie ta opowieść ma zaledwie 5/10. Tym bardziej to zniechęciło mnie do tej wszędzie już reklamowanej i szumnie promowanej produkcji. Żeby dopełnić tej czary złych emocji i nastawienia negatywnego zacząłem też kolejny raz czytać literacki pierwowzór pióra Jana Brzechwy. Każdy z nas urodzonych w trzech ostatnich dekadach XX wieku wychował się na ilustracjach Szancera i ekranizacji Gradowskiego z muzyką Korzyńskiego. I tak bardzo pokochaliśmy tamte „Akademie”, że zapomnieliśmy chyba - JA NA PEWNO - o co chodzi w opowieści o Ambrożym Kleksie!
I teraz powinienem się palnąć w pusty łeb młotkiem wyobraźni! Pan Kawulski z całą ekipą i wspaniałymi aktorami stworzył dzieło! Dzieło przypominające mi, o co chodzi w „Akademii pana Kleksa”! O wyobraźnię! Ten film jest na wskroś przesiąknięty Duchem Brzechwy, Duchem Akademii i samego Profesora! A Tomasz Kot jest arcynowym - arcywspaniałym ucieleśnieniem Ambrożego Kleksa.
Ten film przypomniał mi, jak sam wyobrażałem sobie Akademię. Dzieci z różnych stron świata, koedukacja, brak wszelkich kalek z kina zachodniego - wbrew karkołomnym porównaniom z „Potterem” czy innymi! Tu nie ma żadnej sztucznej magii - tu jest magia prawdziwa - WYOBRAŹNIA! A muzyka?! Porwała mnie! Odkąd wyszedłem z kina, chcę wrócić przed ekran! Wsiadłem do samochodu i całą podróż powrotną do domu słuchałem ścieżki dźwiękowej! A bardzo osobiście … W kilku momentach wzruszyłem się do łez, bo film przypomniał mi mnóstwo pięknych przeżyć z lektury książki, wydarzeń z mojego życia i przypomniał prawdziwy sens uprawianego zawodu …
Jeśli chcecie wybrać się na film „Akademia pana Kleksa”, przeczytajcie - przypomnijcie sobie najpierw książkę, by przypomnieć, po co Adaś Niezgódka poszedł do Akademii …
Polecam!