Wy chyba na głowę upadliście. Tego jego sztucznego i flegmatycznego deklamowania nie da się słuchać, coś strasznego.
Zgadzam się w 100%. Fronczewski był jak dla mnie (o dziwo) najsłabszym ogniwem jeśli chodzi o aktorstwo. Każdą kwestię wypowiadał, powoli i monotonnie-jakby był lektorem. Zastanawiam się wszakże, czy to aby nie był z góry taki zamysł postaci. W końcu Fronczewski grał tu autora/narratora i stąd taki, a nie inny ton głosu. Tylko, jeżeli taka była koncepcja, to coś jednak nie zagrało.
Ja ogólnie mam niepopularną opinię, że Fronczewski jest lepszym głosem niż aktorem, choć w starszych filmach zdarzało mu się grać dobrze. W nowym Kleksie jednak ewidentnie zaliczył wtopę. Nie wiem czy mówi jak lektor. Raczej jak ktoś, kto chce zostać lektorem, ale jeszcze nie umie. Dosłownie miałem ochotę wyjść z kina z zażenowania. Dobrze, że chociaż Kot i Stenka zagrali fantastycznie.
Ludzie tak ocenili, żeby pokazać, że to fajne jest że stary Kleks zagrał też w nowym filmie.