PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=10014264}
5,3 47 tys. ocen
5,3 10 1 47085
4,0 52 krytyków
Akademia pana Kleksa
powrót do forum filmu Akademia pana Kleksa

Po zapowiedziach nie mogłem doczekać się premiery nowego Kleksa. Od najmłodszych lat uwielbiałem tę postać, w którą w filmie wcielił się Piotr Fronczewski. Tamten Kleks miał w sobie to "coś": tajemnicę, wewnętrzną siłę, dostojność, ale też otwartość i rodzicielskie ciepło. Był osobą, którą się szanowało i kochało. Kolejne zapowiedzi i ogromna kampania z piosenką "Witajcie w naszej bajce" na czele tylko podsycały ekscytację. Później pojawiły się pierwsze oceny i to był znak ostrzegawczy - wszystkie były negatywne, wręcz ZA negatywne. Ciężko mi było uwierzyć, że to tak słaby i miejscami absurdalny film. Musiałem przekonać się na własne oczy. Zabrałem swoją klasę na seans (jestem nauczycielem j. polskiego), żeby od razu porównać doznania młodego i star...szego pokolenia. No i się zaczęło... "Ktoś to wszystko kiepsko napisał" - gdy Ada wypowiedziała te słowa, głośno przytaknąłem, bo naprawdę rzadko zdarza mi się tak bardzo zgodzić się z czyimś zdaniem. Nie chodzi o to, że Adaś to teraz Ada - mamy inne czasy i mieszane klasy to codzienność. Jeśli porzucimy sztywne trzymanie się pierwowzoru, który niestety już się zestarzał (piszę o książce), wprowadzenie dziewczyn do akademii jest wręcz oczywistym posunięciem i nie wpływa źle na fabułę... tzn. nie wpłynęłoby, gdyby taka istniała. Cały film jest chaotycznym zlepkiem scen, które często nie mają sensu. Kontakty z dzieciakami i przyjaźnie, co w szkole jest rzeczą normalną, a dla nich też najważniejszą, tutaj nie mają miejsca. Cześć/cześć + 2 zdania i już jest się najlepszym przyjacielem pod słońcem. Kiedy to się stało? Niestety wiemy. To może mocną stroną jest sama nauka w akademii? W końcu przy omawianiu lektury nadal najlepszą jej częścią jest np. kleksografia. Tutaj? Figa! Nie da się tego nazwać zajęciami. Hindus z trailera, który przywołuje burzowe chmury w filmie pojawia się dokładnie w tej samej ilości ujęć - w 1 scenie. Potem go nie ma. Lekcje z panem Kleksem również nie powalają. Pojawia się, powygłupia, pośmieje z samego siebie niczym pijany wujek na weselu i rzuci idiotycznym tekstem np. o tym, że wszystko jest możliwe. Dziecko na wózku inwalidzkim odpowiada, że nie, bo chciałby być najlepszym graczem w rugby. Kleks daje mu więc piłkę i wg niego wszystko załatwione... Po prostu daje piłkę! Sam Ambroży Kleks jest tu największym rozczarowaniem. Głównie śmieje się z własnych wygłupów lub robi dziwne wygibasy - nie czuć od niego żadnej profesorskiej powagi. Gdy akademia zostaje zaatakowana, trafia w sekundzie do klatki i czeka aż go uwolnią. Natomiast "walka" z Danutą była już ostatnim gwoździem do trumny. Potężny Kleks zachowuje się niczym pomyleniec cierpiący na starczą demencję. Każda scena z Kleksem prawdziwie bolała. Od strony wizualnej z jednej strony film wygląda niesamowicie - zwłaszcza otaczający bohaterów świat. Z drugiej widać proste sztuczki, by unikać skomplikowanych efektów specjalnych jak przy przemianie Mateusza, gdy większość transformacji to sama gra (bardzo dobra) aktora, ale w czasie najwyraźniejszych zmian kamera na sekundę pokazuje np. twarze innych osób. Raz czy dwa dałoby się to przeoczyć, ale zabieg jest powtarzany zbyt często. Wilkusy też wypadają niestety słabo. Charakteryzacja może i jest dobra, język wiarygodny, ale pasowałby do orków i filmu dla dorosłych, a nie młodego pokolenia, które nie nadąża z czytaniem. Zresztą wilkusy z czasem przypominają po prostu barbarzyńskie plemię ludzi i to z innego uniwersum. To sprawia też, że nie wiem, dla kogo jest ten film. Bajkowe klimaty mieszają się ze zbyt brutalnymi i strasznymi motywami. Najmocniejszą stroną filmu jest muzyka. Nie zgadzam się z opiniami, że to dwugodzinny teledysk, bo piosenek jest mniej niż w pierwszym Kleksie. Każdy jednak motyw wpada w ucho i zapada głęboko w pamięci. Dużym plusem jest też gra aktorska. Za Stankiewiczem (Mateuszem) nie przepadam, ale tutaj muszę przyznać, że gra wybitnie dobrze. Jego ptasie ruchy są tak realistyczne, że wydaje się stworzony do tej roli. Również stworzonym do roli Kleksa jest Tomasz Kot. Owszem, irytował mnie na potęgę, ale swą wartość pokazał w tych nielicznych poważnych scenach. Za całe zło odpowiada po prostu słaby i nieprzemyślany scenariusz. To boli, zwłaszcza, że ten film miał potencjał - potencjał, który mógłby uczynić go światowym hitem! Wyszedł niezrozumiały zlepek scen o szczątkowej fabule. Można to było znacznie lepiej przekazać jak powtarzane przez Kleksa i wspomniane przeze mnie w tytule "Nie zaczynaj od "ale", ale od "więc" - polonistom ciśnienie podskakuje, bo przecież "Nie zaczyna się zdania od WIĘC!", ale jest w tym głębia, którą dostrzegłem dopiero po seansie. "Ale" - słowo charakterystyczne dla zdań złożonych przeciwstawnych. Zrobiłbym coś, "ale" coś stoi mi na przeszkodzie. Nie róbcie tak. Nie szukajcie od razu wymówek, że nie jesteście w stanie czegoś osiągnąć. To błąd. Mówcie "więc" - zdanie złożone wynikowe - Pragnę czegoś, "więc" dążę do tego. Nie cofaj się, nie wymiguj i nie tłumacz -> Działaj, idź naprzód, sięgaj po swoje marzenia. Piękne przesłanie, ale zabrakło pomysłu, by to przekazać...