Czerwone drzewa, ciemne wnętrza pomieszczeń, ciemne drewno, barokowe ozdoby, przytłumione światło z okna jak przez mgłę w palarniach opium w Sajgonie, obskurne kamienice sprzed wojny, blokowiska górnicze typu Katowice, pod wizualnym względem z ekranu bije DEPRESJA I PESYMIZM tak samo jak w 1984, czyli tu jest wierne pierwszej wersji, nic się w Polsce nie zmieniło, nawet kolory są przygnębiająco smutne. Dla porównania jak żywo, wesoło i radośnie wygląda nowa wersja "Czarnoksiężnika z Oz" z 2024, czyli "Wicked". Akademia Pana Kleksa TO dalej NIE JEST FILM DLA DZIECI, szara polska rzeczywistość jako wyblakła wypalona psychodela, druga połowa z wilkami robi się tak przytłaczająca, przytłumiona i dobijająca, że starego może przestraszyć. Muzyka metalowa w tle i mroczniejsze widowisko się robi niż teledyski Slipknota. Uczucie beznadziejnej przegranej, żalu, straty, goryczy porażki. Życie jako śmiertelna choroba przenoszoną drogą płciową neonowych grzybów halucynogenków w lasku obok pałacu wypalonego wariata Kleksa.