Jestem po seansie i skręcało mnie z żenady i nudy. Dialogi są przewidywalne i kiczowate, protagonista został zmieniony na protagonistkę ORAZ bohaterkę. Tak, boheterkę. W oryginale Adaś nie był bohaterem, a jedynie jednym z uczniów, który narracjonował pobyt w tej niezwyklej szkole. Nie był traktowany jakolepszy od inncyh, ani nie oczekiwano od niego uratowania wszystkich. Tutaj, dzieciaki są traktowane jak mutanty z X-menów i używają wyobraźnię jak super moc, oczywiście Ada jest wyjątkowa i najsilniejsza i oczywiście oczekuje się od niej, że pokona złoczyńcę filmu. Film sam w sobie jest dziwną mutacją Harrym'egoPottera z Alicją w Krainie Czarów.
Śmieszy mnie to że film dużo prawi o wyobraźni oraz tym jaka to ona ważna, a sam w sobie jest pospolitym filmem fantasy, których mamy jak na lekarstwo i dostajemy wiecej co roku. Jedna z postaci, Andrzej, wygląda trochę jak dziewczyna i ma dość ekscentryczną osobowość. Podejrzewałem, że okaże się postacią z bajki albo jakimś nawiązaniem do bajek, Brzechwy cokolwiek. Nic bardziej naiwnego, postać zostaje uśmiercona tylko po to żeby zmartwychwstać tuż przed napisami końcowymi by oznajmić, że nazywa się Ada. Wyobraźnia? 0/10. Polityczne przesłanie? 10/10
Jedynymi pozytywnymi aspektami filmu są efekty specjalne(krajobrazy cieszą oko), muzyka oraz to że zachciało mi się obejrzeć oryginał.
To był Albert. Nie oznajmił, że nazywa się Ada, tylko ujawnił, że jest robotem Filipa Golarza (Alojzy ze starszego filmu).
Ale zgadzam się, że film NIESTETY słabiutki. Ma kilka plusów, ale są naprawdę małe.