Wyszedłem z kina z dziećmi i normalnie gotuję się ze złości. Oto kilka moich obserwacji:
1. Akt ujdzie, ale to najprostsze.
2. Akt to praktycznie teledysk; dzieciom pewnie się podobało, ale było strasznie chaotyczne. Akademia wydaje się raczej imprezownią niż miejscem nauki. Powiedzmy, że ok.
ale 3.Akt to katastrofa.
Zastanawiam się, jak producenci mogli pozwolić na taki climax. Dzieci korzystające z wiedzy zdobytej w akademii nie sprostały antagonistom,
ale zrobił to monolog protagonistki! Tak, monolog w filmie! Przekonał antagonistę do zmiany zdania!!!!
W ogóle antagonista to jakaś porażka. Panią Stenka, dwoi się i troi w swojej roli, ale niewiele da się wycisnąć z tak płaskiej, właściwie nie zrobionej postaci.
Do tego pan Wasalek - żal mi się zrobiło chłopaka. Przez większość filmu nie miał żadnej roli, tylko stał i robił miny.
Scenarzyści zwyczajnie pokpili sprawę, a reżyser powinien wracać do reklam czipsów, a nie brać się za pełny metraż.
PS. nie-do-końca zrozumiany prze mnie wątek Alberta miał więcej emocji, niż główny konflikt. Jeśli ktoś może mi wyjaśnić tę postać to podziękuje plusem.