Zaledwie niezły w porównaniu z książką. W filmie całe śledztwo wydaje się zbyt proste, a początek jest monotonny. Do tego Voight jakiś taki niemrawy czasami jest. Ogólnie ogląda się dobrze, w pewnym momencie akcja przyspiesza a widz wciąga się w to co dzieje się na ekranie. Ale i tak polecam raczej oryginał literacki...
Mam podobne odczucia. Książkę czytałem parę lat temu z wypiekami na twarzy a film jest po prostu dobry i nic więcej.
Wczoraj przeczytałem książkę. Dzisiaj obejrzałem jakieś 20 minut filmu. Rzuciła mi się w oczy byle jaka gra aktorska, ale to chyba specyficzny element filmów z lat '70 (co sprawdzało się lepiej w filmach przygodowych). Drugie to brak jaguara. Bo co? Bo niemiecki pisarz powinien jeździć niemieckim autem? Takie skróty myślowe trochę odzierają postać z tożsamości. No i tyle. Dziękuję.
Tak, to chyba jest najgorsze w filmie - pomimo mnóstwa przygotowań zagadki w tym tyle, co kot napłakał. Facet jest wykrywalny na 5 km. Podobny problem, jak w filmowej wersji 'Dnia szakala', od momentu rozpoczęcia misji gość robi wszystko, żeby go złapali.
Zauważ tylko, że główny bohater jest amatorem. To "everyman", zwykły dziennikarz, żaden szpieg. Ma prawo popełniać błędy. Jak chcesz bohaterów nie do złapania to polecam kino z Chuckiem Norrisem.
Mam podobne do większości odczucia. Książkę czytałam wiele lat temu i pochłonęła mnie, film jakiś "dziwny", nie ma w nim napięcia. Voigt jako aktor mocno przereklamowany, przynajmniej w tej ekranizacji - sztywny, mało przekonujący. Co irytowało mnie bardzo to wyrzucane z siebie kwestie po angielsku w każdej sytuacji, które w zamyśle powinny być po niemiecku, w tonie rozkazów, jakby Niemcy w zwykłych konwersacjach ze znajomymi rozmawiali na zasadzie szef-podwładny.