Produkcja przedstawia wątek z życia pewnej hiszpańskiej rodziny. Relacje między poszczególnymi bohaterami, problemy z jakimi się borykają i to jak sobie z nimi radzą. Film dobry, przyswajalny, ogląda się go naprawdę dobrze. Chociaż nie jest to z drugiej strony jakieś kino wyższych lotów. Na długo w pamięci obraz nie pozostaje, ale w momencie oglądania - nie nudzi się. 6.5/10
Wszystko wszędzie naraz jest dla mnie filmem niemal doskonałym. Szaleństwo wieloświatów, katharsis emocjonalne, filozoficzna mądrość, mistrzowski montaż i gra aktorska. A to tylko film o rodzinie. Cudo. Jakby ktoś chciał oddać istotę przepracowania relacji w rodzinie, to nie można zrobić tego lepiej. Aby rozbić zastany układ musi wkraść się chaos. Trzeba zakwestionować prawie wszystko, co do tej pory nam się wydawało, pożegnać się rozważaniem "co by było gdybym podjęła inna decyzję, rozprawić się z matką, ojcem, mężem, dziećmi, sobą. Być w wielu światach naszego życia.
Film szalony, kreatywny, burzący granice naszych horyzontów. Montaż rewelacyjny, gra aktorska mistrzowska. Takie filmy zdarzają się zbyt rzadko. I brawa dla akademii, że wykazała się odwagą, żeby nagrodzić tak wychodzący poza schematy i innowacyjny projekt. Doceniam bardzo, szczególnie po zeszłorocznej nagrodzie dla nijakiej Cody.
Jeżeli miał to być komentarz do filmu Wszystko, wszędzie, naraz to się zgodzę. Dokładnie tak jak to opisałaś. Jednak Oscarów za role aktorskie rozdałbym innym, reszta jak najbardziej zasłużona.
Aktor Pierwszoplanowy - Brendan Fraser (czyli tak jak dostał), Aktorka pierwszoplanowa - Cate Blanchett, Aktor drugoplanowy - Barry Keoghan, Aktorka drugoplanowa - Jamie Lee Curtis (czyli tak jak dostała) i dodatkowo za reżyserię dałbym Stevenowi Spielbergowi za Fabelmanów