Nie mialem wielkich wymagań wobec filmu o Aleksandrze Wielkim. Największy wódz świata antycznego jest postacią tak opracowaną literacko i filmowo, że nawet przeciętny reżyser i scenarzysta powinni wykroić z jego życia ciekawą, widowiskową i pouczającą historię. Pomyliłem się jednak.
Co prawda widać, że Stone przeczytał kilka tekstów źródłwoych (np. słynny chełm Aleksandra z kitą i dwoma białymi piórami, w miarę wierny przebieg bitwy pod Gaugamelą...). Nie będę się nawet czepiał bolesnych przekłamań - (stolicą Persji nie był Babilon tylko Persopolis, persowie nie używali wielbłądów, ani tym bardziej nie mówili po arabsku!!!). Najgorsze jest to, że autorzy filmu nie bardzo wiedzieli co chcą przekazać. Wszytsko co naprawdę ważne w historii A.W. zbywa się opowieściami A. Hopkinsa koncentrując się na zmyślonych i niepotrzebnych wątkach.

Czego mamy się dowiedzieć z calego watku A. Jolly oprócz tego, że sie nie starzala (botoks z jadu węża? :-P) i mówiła z rosyjskim akcentem (???). Wątek kontaktów z matką można by wyciąć bez najmniejszej straty dla filmu (no ale rozumiem, że jak już jej zapłacili...)

Szeroko dyskutowany wątek homoseksualizmu A. - nie przeszkadza mi sam w sobie, tylko co wnosi do postaci Aleksandra? Choć kulturowo tolerowany homoseksualizm wcale nie był aż tak powszechny. Nie ma żadnych przekazów wskazujących na takie skłonności A. ? Więc o co chodzi? O skandal czy o tzw Pink $$$ - pieniądze wydawane przez homoseksualistów. Bo do "głebi" czy motywów stojących za karierą A. nic to nie dodaje.

Bitwy - ktoś może powiedzieć, że bityw to pójście na łatwiznę i zrobienie płytkiego widowiska - cóż - Aleksander znany był z tego , że był wielkim wodzem - jeśli ktoś po tym filmie jest w stanie wyjaśnić dlaczego, to gratuluje. Z "dzieła" O. Stona wynika raczej, że był kiepskim strategiem, który większość czasu spędził wałęsając się bez celu po świecie... Zapomniano zupełnie o oblężeniach, nic nie dowiemy sięrównież o tym jak zorganizwoane było to niesamowite imperium!!!

Gdyby wyciąć z tego filmu godzinę zbędnego amteriału możnaby go uratować i powiedzieć, że otrzymaliśmy film średni. problem polega na tym , że nakręcono go bez porządnego scenariusza, bez wizji reżyserskiej i pragnąc zadowolić wszystkich od gospodyń domowych po domorosłych historyków - w efekcie otrzymaliśmy dzieło przydługawe i pozbawione zarówno głebszego sensu jak i elementu kina "rozrywkowego".

Ocenę podwyższają dekoracje, kostiumy i charakteryzacja, ale to chyba za mało jak na oczekiwania...

slabe 4/10

co gorsza nie spodziewam sie niczego lepszego po wersji reżyserskiej
:-(, nied a sięchyba już tego filmu uratować