Schemat fabularny jest niemal identyczny co w jedynce. Też mamy tu trudnego policjanta pracoholika, też jest tu zły biznesmen który urządza imprezę na którą oczywiście wpadnie nasz aligator, też mamy tu łowcę zawodowca którego przerasta zadanie i tutaj też jest klimat tandetnego kina akcji rodem z lat 80. Ale przyznam że nawet lepiej się ogląda tą część mimo że ma więcej wad, ot jest po prostu bardziej luźna. Mimo ciekawej obsady aktorstwo jest marne, a dialogi przewidywalne i sztuczne, do tego efekty słabsze niż w jedynce. Mimo wszystko dwójka z tego co pamiętam była większym sukcesem ery VHS niż oryginał. Ostatecznie warto zobaczyć oba filmy, mimo że to straszny kicz i podróbka "Szczęk". Obie części dostają 5/10.
Dekada minęła, a producenci wykonali krok w tył. Tak to samo, ale w znacznie gorszym wykonaniu.
Część pierwsza mogła intrygować akcjami w kanałach, wyjściem aligatorka na ulicę i wpadnięcie na garden party.
Tu nie ma zupełnie nic, poza trocinowym aktorstwem i denerwującą fabułą, która nie wykorzystała postępu w kinematografii od 1980. Słabizna, miejscami irytująca.
Po części się zgodzę, oba filmy to przyjemne kino klasy b, jednak jedynka, w przeciwiństwie do dwójki miała trochę fajnych scen z samym aligatorem. W dwójce więcej atrakcji dostarczyło mi tło historii i ciekawi bohaterowie. Koncówka nieco przydługa, a aligator strasznie sztywny.