Kolejna obraźliwa dla rozumnych istot produkcja nakierowana na posiłkujących się tanimi emocjami widzów, których mentalność bez względu na wiek metrykalny nie przekracza 12 roku życia. Fabuła wręcz poraża bezmierną głębią nicości,a efekty specjalne są na poziomie gry stworzonej przez grono znudzonych chłoptasi z przedmieść niewielkiego miasteczka posiłkujących się jednordzeniowym komputerem napędzanym pirackim Windowsem XP bez service packa ze 128 MB kartą graficzną. Walka dobra ze złem byłaby, być może, nawet wciągająca, gdyby nie wszechogarniająca nuda i rozsypane obficie kalki ze wszystkich dostępnych i niedostępnych filmów SF. Jedyny jasny punkt to Rosa Salazar, a właściwie fragmenty jej rzeczywistego wizerunku. Jeżeli ktoś zachodzi w głowę, co w tej ramocie robi Christoph Waltz i Mehershala Ali, to odpowiedź jest tylko jedna - kasa, misiu, kasa! Nawiasem mówiąc ciekawe, co by było, gdyby za kamerą stał James (nomen omen) Cameron?
Jeśli taka ma być przyszłość kina SF, to przyjdzie z rozpaczą uronić łezkę za starymi, oczywiście dobrymi, czasami, kiedy było nam dane szczęście obcowania z wielkimi twórcami i wielkimi produkcjami. O "jakości" tego filmu niech świadczy fakt, że przy kosztach 170 mln dolarów boxoffice w USA dał zaledwie 72 mln dolarów. Gros pozostałych wpływów zapewne dali widzowie w Japonii i Chinach.
Tego typu perełki zasługują zazwyczaj na mocne "1", jednak z uwagi na urok bohaterki postanowiłem ją rozpieścić i nagrodzić niezasłużoną "3".
P.S. Czy nikt nie odważył się poinformować Rodrigueza, że ktoś kiedyś nakręcił "Ghost in the shell"?
I dobrze, że nie zarobił więc nie będzie dwójki, dodać trzeba znowu fabułę pod gimbo/gendero odbiorców, gdzie dziewczyna jest silna i wyjątkowa, a postacie męskie słabe i złe, zieeew, to już było i niech już nie wraca...
Nie chcę Cię przerażać swoimi mrocznymi wizjami, ale obawiam się, że jednak będzie, bo księgowy powie, że w zasadzie jest na plusie i wtedy któryś z gwiazdorów uzna, że opłaci się być producentem wykonawczym. Obu lubię, ale Ch.W. bardziej i to na niego stawiam, bo zdaje się, że w odróżnieniu od M.A. ostatnio mu osobisty budżet trochę się nie domyka.
I znowu dzielna latino girl będzie lać wszystkich bez różnicy wieku, wagi i wzrostu, a młodzi dorośli kolejny raz będą pewni, że to oni rządzą światem. Gimbo rules!
Podobno koszta produkcji to nie wszystko i takie "zyski" kilkudziesięciu mln to właściwie strata, więc jest nadzieja, że odpuszczą :)
Nie jest aż taki zły ale - co do reszty, niestety muszę się z Tobą zgodzić. Poza fajnymi efektami film za wiele to sobą nie reprezentuje.
To nawet zabawne. Używasz płomiennego języka i bogatych metafor by nadać swojej opinii jakiegokolwiek znaczenia, krytykując film, który jest jaki jest i niczego przy tym nie udaje.
Właśnie dlatego, że film niczego nie udaje, został przeze mnie skrytykowany, chociaż głównym powodem krytyki jest udział w nim Waltza i Ali, których obecność ma zapewne nobilitować produkcję.
Co do mojego języka... jedni ukazują emocjonalne zaangażowanie poruszaną tematyką używając wulgaryzmów, inni wykorzystują przymiotniki i "płomienne, bogate metafory". Czy mam się winić i rumienić z powodu wyboru drugiej drogi?
A wracając do filmów czysto rozrywkowych, to po prostu nieco przeraża mnie ich obecna (i przeszła) jakość intelektualna. Tak, tak, pewnie powiesz: " To przecież rozrywka, nie wymagajmy od niej zbyt wiele". Być może, jednak jeszcze nie tak dawno istniało określenie "inteligentna rozrywka", a obecnie? No tak, gdzieś się zapodział przymiotnik.
Widziałem zapowiedzi różnych tegorocznych produkcji i nie mogłem uwierzyć, że ktoś miał odwagę spłodzić aktorski film z udziałem Pokemonów. Ciekawe, co się będzie kręcić, gdy zostanie zekranizowana każda, nawet najbardziej śmieciowa, mangha, każdy czwartorzędny komiks, a do uszczknięcia kawałka filmowego tortu ruszą kolejni producenci zabawek? Powstanie aktorska wersja przygód Barbie i Kena? Układanki Tetris walczącej z krwiożerczą Kostką Rubika? A może "Sudoku kontra Kapitan Krzyżówka"?
Najgorsze, że zachęca się do oglądania tych szmir dorosłych. Zresztą, może właśnie dorośli ("dorośli"?) oczekują takich ruchomych obrazków, bo odpowiadają ich intelektualnym potrzebom?
Sam nie wiem, dlatego z nostalgią wspominam czasy, kiedy powstawały takie tytuły, jak "Kto wrobił królika Rogera", czy "Super Mario Bros", bo wnosiły one nowy, twórczy element do sztuki obrazowania filmowego. Potem nastąpił powolny proceder prostytuowania tych osiągnięć. Jeżeli nikt tego nie powstrzyma (a pewnie nie!), to za jakiś czas "Alita" zostanie uznana za wybitne osiągnięcie kinematografii początku XXI wieku. Oby jednak tak się nie stało.
P.S. Z góry przepraszam, jeśli uznasz mój post za pisany zbyt "płomiennym językiem". Chyba nie umiem inaczej.
Rozumiem, że szukasz "inteligentnej rozrywki" i ok. Tylko dlaczego szukasz jej w filmie- adaptacji mangi będącej dość typowym "bitewniakiem" w którym fabuła owszem momentami zadaje pytania godne "twardego" SF o granice człowieczeństwa i to czy człowiek którego świadomość całkowicie zgrano na twardy dysk i już nie jest nawet cyborgiem tylko zupełnym androidem może nadal uważać się za człowiek? Czy ktoś taki nadal ma duszę? Albo co gdy zgrano świadomość na twardy dysk ale zostawiono organiczny mózg dalej żywy i nagle jest dwóch "tych samych ludzi" (cyborg i android) dzielacych wspólną pamięć i doświadczenie życiowe (do momentu zgrania), co prowokuje główna bohaterkę do rozważań nt. możliwości kopiowania duszy, ale mimo wszytko jest pretekstem do podstawiania tytułowej Alicie/Gally kolejnych coraz silniejszych oponentów "do sklepania". Z takiego materiału wyjściowego ekranizacji Lema nie zrobisz. Co nie zmienia faktu, że w swojej kategorii jest to całkiem udany film, chociaż jako fan mangi mam momentami mieszane uczucia co do ilości cięć i pewnego pomieszanie wątków w mandze chronologicznie odległych. Oraz z wyraźną inspiracją OAV z 1993 które moim zdaniem było słabe, a z którego Cameron i Rodriguez żywcem przenieśli całe sceny.
Ale jest to adaptacja a nie ekranizacja i nie oczekuję 100% transferu fabuły.
Natomiast wracając do meritum zawsze zastanawiają mnie głosy ludzi, którzy po obejrzeniu filmu, który ma być "odmóżdżającą rozrywką" i widowiskiem oraz nie udaje, że jest czymś inną piszą, że rozczarował ich brak głębi intelektualnej. Jak napisałem wyżej tonie ekranizacja Lema lubą Asimova więc skąd te oczekiwania?
"Kto wrobił królika Rogera" rozumiem .
Ale czy "Super Mario Bros" to arcydzieło ???
Lepsze od Ality ?
Mam wątpliwości !
Nigdzie nie pisałem, że "Super Mario Bros" jest arcydziełem. Warto jednak docenić wyjątkowość tego filmu, zwłaszcza biorąc pod uwagę czasy, w których powstawał i pierwowzór, z którego czerpał wątki. To był inteligentny, prześmiewczo - szyderczy film ze znakomitą obsadą, robiony bez spiny i zbędnego efekciarstwa, które nawiasem mówiąc było wtedy dość trudne do osiągnięcia. Nikt tego zresztą nie oczekiwał, bo zarówno ówcześni twórcy, jak i widzowie, doskonale zdawali sobie sprawę, że dobre dzieło filmowe to takie, które pozostawia miejsce na wyobraźnię. W "Alicie" zabrakło na nią miejsca.
Przecież nikt ci nie każe tego oglądać. Jak szukasz inteligentnej rozrywki, to znajdziesz. Wystarczy odrobina cierpliwości.
Popełniasz typowy błąd logiczny! Oczywiście, że nikt mi nie każe tego oglądać, ale bez obejrzenia nie jestem w stanie się wypowiedzieć na temat filmu. Gdybym wiedział, że mi się nie spodoba, to pewnie bym nie oglądał, ale nie posiadam zdolności profetycznych i dlatego obejrzałem, ale mi się nie spodobał. Skoro zaś po obejrzeniu mi się nie spodobał, to napisałem, że mi się nie podoba, bo mi się nie podobał. Gdyby mi się spodobał, to oczywiście napisałbym, że mi się podobał, chociaż w rzeczywistości było dokładnie odwrotnie, a zatem musiałem napisać, że mi się nie podoba, czyli...
Mam nadzieję, że teraz już rozumiesz, na czym polega błąd logiczny w Twoim sformułowaniu "Przecież nikt ci nie każe tego oglądać".
P.S. A z inteligentną rozrywką krucho, oj, krucho!
Niestety ale nie. Z całej twojej płomiennej przemowy, której jedynym celem jest zaprezentowanie umiejętności tworzenia zdań wielokrotnie złożonych, jasno wynika, jaki jest twój stosunek do współczesnego kina rozrywkowego. Poza tym, masz swobodny dostęp do informcji nt. filmu, mangi, opinii krytyków jak i widzów. Śmiem więc twierdzić, że dobrze wiedziałeś w co się pakujesz i wpakowałeś się w to tylko po to, by poględzić "drzewiej to było".
Przykro mi, ale oceniając moją osobę mijasz się z realiami, bo z pewnością po niejednym seansie ze zdziwieniem konstatowałeś, że twoje wrażenia są zgoła odmienne od recenzji i opowieści znajomych. Tak było i ze mną i rzeczywiście wiedziałem, w co się pakuję, ale w aspekcie pozytywnym. Było odwrotnie. niż zakładałem i stąd moja opinia. Może się podobać czytelnikom, może nie podobać, ale to chyba logiczne, że publikując swoją opinię chce się wyrazić swoją opinię, a nie przypodobać ewentualnym odbiorcom.
A na marginesie, trochę żałuję, że dostrzegłeś tylko moją "płomienną przemowę", a nie zauważyłeś nagromadzenia tautologii, której jedynym celem było przekonanie adwersarza, że popełnił błąd logiczny, nie zaś odgadywanie jego hipotetycznych predyspozycji intelektualnych bądź poznawczych.
P.S. Poględziłem? No jasne, że tak!
A możesz w jednym ,dwóch zdaniach, bo czytanie długich wywodów filmwebowych kretynów jest zbyt męczące.
Pozdrawiam serdecznie.
+HRA
Obawiam się, że wszelkie wyjaśnienia, których źródłem są filmwebowi kretyni, a nakierowane są ku filmwebowym chamom, mają podobną skuteczność i podobny sens, jak rzucanie grochem o ścianę w nadziei, że ulegnie on (mur, nie groch) destrukcji.
Oczywiście mogę się mylić, bo przyznaję, że nie do końca zrozumiałem intencję Twego postu.
Pozdrawiam równie serdecznie pod warunkiem, że obaj/oboje mamy na myśli to samo.
I o dziwo tym razem okazałeś się zarówno źródłem jak i źródła ujściem.
Nie, absolutnie nie mamy tego samego na myśli i popadłbym w zdumienie totalne gdyby kiedykolwiek doszło do takiej perwersji.
W każdym razie ja pozdrawiam przeserdecznie, zupełnie bezwarunkowo.
Aha, nadal nic nie rozumiem. Niemniej jednak niezależnie od kontekstu żałuję, że od pewnego czasu leczenie psychiatryczne ciężkich zaburzeń osobowości stało się w Polsce fakultatywne.
P.S. Życzę głębokich wzruszeń i totalnie ostatecznego bolesnego oświecenia po kolejnym seansie "Smoleńska".
Brak rozumienia czegokolwiek w twoim przypadku nie może dziwić, a żałość i dramatyzowanie na ułomności medycyny też mnie specjalnie nie zaskakuje....
Życzę dalszych głębokich wzruszeń przy oglądaniu Brexitu....
i pozdrawiam jeszcze serdeczniej.
"posiłkujących się jednordzeniowym komputerem napędzanym pirackim Windowsem XP bez service packa ze 128 MB kartą graficzną". Dlaczego XP, pierwszy Windows był żynką, nakładką na MS-DOS. Potem powstawały różne wariacje Win 3.x, ale Windows 95 to już odrębna historia. Fakt, chcesz grać musisz mieć "windows"; czyli zawieszający się, chimeryczny, niedopracowany system. Usaowcy, wypromowali to coś dla zysku, bo mieli najwięcej kasy. Ot i cała historyjka.