Fakty są takie ,iż mamy tu do czynienia z historią która kiedyś
miała miejsce. I pewnie zabicie typowego amerykańskiego
nastolatka nie jest niczym nietypowym, to kto tego dokonał i w
jakich okolicznościach, już do typowych nie należą. Sama
opowieść jest bardzo wciągająca. To nie telenowela ,a brutalna
rzeczywistość nasączona kłamstwem, brakiem
odpowiedzialności i niepotrzebną krwią. Bardzo udane jest
prowadzenie poszczególnych osób i pomimo braku konkretnego,
słownego ,dłuższego ,przedstawiania naszych ''bohaterów'',
możemy sami wywnioskować kto jaki tak na prawdę jest.
Odkrywamy ich sami. I muszę przyznać ,ze to odkrywanie przynosi
nam co jakiś czas konkretne zmiany oraz huśtawki nastrojów
bohaterów. To wygląda bardzo realnie. Aż chce się oglądać. I
powiedzieć trzeba szczerze ,że młodzież spisała się na prawdę
dobrze grając to co miała zagrać. Nawet Timberlake dał radę, a
już zdecydowanie lepiej wypadł niż w filmie ''Wyścig z czasem''.
Towarzystwo jest wiecznie ujarane, bawi się wspaniale, robi co
tylko chce, a ich starzy .... no cóż ,ciągle zabiegani po szczeblach
kariery. Szczeblach kłamliwej drabiny.
Oczywiście jak i dlaczego dochodzi do poważnych kłopotów ,jak
się później okazuje ,najgorszych w życiu, nie będę opowiadał bo
nie mam zamiaru nic spoilerować. Każdy niech zobaczy na
własne oczy, bo warto.
Poza sprawną fabułą (jest kilkunastominutowy fragment filmu,
który z deka smuci i dłuży) oraz ciekawą grą aktorów i aktoreczek,
a zwłaszcza Bena Fostera, który jest wręcz fenomenalny i tak
autentyczny (połowa ''Alpha dog'' to on sam), że bić brawo można,
jest też sprawnie zrealizowane dzieło pod kątem technicznym.
Kamery dobrze umiejscawiane i prowadzone, duża gama
kolorów, ciekawe ujęcia, ale co najważniejsze ścieżka
dźwiękowa. No jest ona masakrująca, a przede wszystkim te 2
lub 3 sceny gdzie kawałki w całości towarzyszą obrazowi czy jest
zwolnioną akcją czy też migawką. Przykład tylko jeden, gdy Johnny
wychodzi z budynku na stacji paliw i podąża zwolnionym krokiem
w kierunku swojego auta ,gdzie w bagażniku chwile wcześniej
''ktoś'' zostawić torbę dla niego. Muzyka i ta scena ... i wszystko
jasne. Takie sceny i skoszona psychika Elvisa sprawiają ,że się
jest ciekawym każdej minuty.
Ja osobiście polecam. Film na prawdę dobry. 7/10
pozdrawiam
Odnośnie wspomnianego tematu. Właśnie to miało tak zabrzmieć ... ironicznie.
To jest ten tak przez wielu oczekiwany sen amerykański. To jest właśnie ten przesyt, zrozumienie, marzenie i szczęście. To jest właśnie ta pieprzona rzeczywistość rozlewająca się na cały glob. Jakże wielu ma do tego stopnia przesłonięte oczy tą całą chorą Ameryką, że jest w stanie nie widzieć mega problemu?
Nie tylko u nas tak jest, może nie na taką skalę, na pewno nie na taką skalę, ale niestety jest. Ja zrozumiem wiele rzeczy i zachowań ludzkich, ale to o czym tu wspominasz dla mnie również jest bezsensowne. Rzygać mi się chce na taką właśnie bezsensowną śmierć ,najczęściej młodych ludzi, przed którymi całe życie przecież.
Dobrze napisane. Ja bym dodał od siebie, że tan dobrze skręcony, smutny film zwraca uwagę na jeszcze jedną pominiętą przez ciebie rzecz.
Mianowicie wymiar sprawiedliwości w USA nie certoli się z takimi ziomalami.
Powiem tak: Ty (djrav77 ) i może jeszcze parę osób, które ten film widziało, pewnie wiedzą, co chciałeś przekazać. Ale, szczerze, ta recenzja to taki stylistyczny kocioł, że mi osobiście, strasznie ciężko było przez nią przebrnąć, nie mówiąc już o wyniesieniu czegoś, co przekonałoby mnie do filmu. Przykładem są te sztuczne, nieistniejące gdziekolwiek poza Twoją twórczością, związki wyrazowe (a przynajmniej, ja o nich nie słyszałem): "...zabiegani po szczeblach kariery". I co to, u licha, są "szczeble kłamliwej drabiny"? Albo to: "odkrywanie przynosi nam co jakiś czas konkretne zmiany oraz huśtawki nastrojów bohaterów."- ni cholery, nie wiem co autor miał na myśli. Może jakbyś pisał własnymi słowami, zamiast próbować "tworzyć", wyszłoby z tego coś bardziej zrozumiałego dla przeciętnego zjadacza chleba. Znalazłbym jeszcze parę takich "kwiatków", ale nie chodzi mi o wytykanie błędów tylko o to, że można pisać prościej, bardziej zrozumiale, unikając górnolotnych sformułowań, które nie dodają nic, a wręcz odejmują (bo piszesz chyba dla innych użytkowników portalu, a nie dla siebie?) Wybacz szczerość i pozdrawiam.
Zacznę od skierowania do Ciebie zdania, a raczej pytania, a później postaram się ''wypełnić'' to czego nie rozumiesz oraz opowiedzieć dlaczego ten tekst, a także wiele innych na fw, które umieściłem, są bardziej pojmowane przez przeciętnego zjadacza chleba, też się za takiego uważam, żeby nie było, aniżeli Ci się kolego wydaje ok.
Pytanie brzmi:
Czy aby sięgnąć po film o którym nic nie wiesz, potrzebujesz zaczerpnąć informacji z ''przypadkowych'' recenzji, opinii filmwebowiczów, lub specjalizujących się w tej dziedzinie recenzentów?
również pozdrawiam
Właśnie obejrzałem i jestem pod wrażeniem. Film jest, faktycznie, rewelacyjny. Niesamowicie gra na uczuciach widza. Szkoda, że niewiele jest takich produkcji. I masz rację- nieobliczalny, naćpany Jake Mazursky (czyli Ben Foster) był świetny. Widać, że zaangażował się w rolę. Miałem nadzieję, że znów pokaże się w dalszej części filmu. A odpowiadając na pytanie: Tak, często sugeruję się oceną i recenzją użytkowników tego oraz podobnych portali, bo gdybym miał oglądać każdego gniota tylko ze względu na fajny plakat, albo kilka znanych nazwisk w obsadzie, to życia by mi nie starczyło. A odmóżdżenie w postępie geometrycznym to też wątpliwa frajda (szkoda mi tych paru zwojów, które mi jeszcze zostały :D). Na przykład, obejrzałem ostatnio "Pacific Rim", właśnie bez "podpowiedzi" i czuję, że pozbyłem się paru tysięcy szarych komórek i chyba lepiej zrobiłbym, gdybym pooglądał Smurfy.
Robert jak sam wiesz, każdy napisze to co widzi po swojemu. Komuś się spodoba, komuś wręcz przeciwnie. Najlepiej samemu zaryzykować, albo mieć kilka osób wśród znajomych, obserwować ich oceny, najlepiej wybierać te filmy o najbardziej przybliżonym guście, oczywiście przynajmniej nieźle przez nich ocenione. Ja akurat decyduję się sam. Rzadko coś czytam przed. Co innego po.
Co do tamtego pytania. Próbuję tworzyć neologizmy, nieraz łączę to w taki sposób, aby było zrozumiałe. Jednak rzadko to robię. No tu akurat trafiło na Ciebie :)
1. Rodzice, którzy zajęci są swoimi sprawami, ''awansami'' - różnego rodzaju awansami, zależnie od branży i stanowiska, zapominają często o swoich pociechach, zaniedbują je, brak im wspólnego kontaktu i wzajemnie dla siebie czasu.
Takie czasy niestety. ''Szczeble kłamliwej drabiny'' to u mnie nic innego, jak spychanie rodziny na dalszy plan za pomocą ''pracy'' i wszystkiego z nią związanego. To zbyt powierzchowne, ale dużo by na ten temat mówił. Nie czas i pora. Tu jest tego doskonały przykład. Dorastające dzieciaki znajdują często oparcie w dragach, złym towarzystwie, próbują zaimponować innym czynami.
2. Czym bardziej poznajemy głównych bohaterów, stajemy się po części ich ''pustym'' światem. Odkrywamy ich, a oni co rusz potrafią nas czymś zaskoczyć. Naprzemiennie złością i agresją, a za chwilę opanowaniem i trzeźwym myśleniem. Jednak nieszczęście wisi cały czas w powietrzu. Nawet gdyby, to widz podejrzewa, że wycofają się ostatecznie z planu. Jaki ja byłem naiwny.
pozdrawiam
" Może jakbyś pisał własnymi słowami, zamiast próbować "tworzyć", wyszłoby z tego coś bardziej zrozumiałego dla przeciętnego zjadacza chleba. "
- kolega (djrav77) widać nie jest wprawnym redaktorem i nie potrafi przygotować
na wpół przeżutej papki wprost do połykania dla "przeciętnego zjadacza chleba".
Taki luksus to tylko w Fakcie i TVNie . . .
P.S.
Każdy jest inny i wyraża się inaczej, żeby wiedzieć o czym myślał czasami trzeba się zastanowić i zrozumieć co powiedział.
Wypowiedź bez wątpliwości, z jasnym przesłaniem i bez pytań nie zostawia miejsca na własne interpretacje i poglądy.
Jak nie musisz myśleć o czyjejś wypowiedzi i temacie, który opisywał to twój mózg został wyłączony z obiegu.
Tak właśnie dziennikarze manipulują tłumem . . .
Napisałeś, że coś takiego jak:
"Wypowiedź bez wątpliwości, z jasnym przesłaniem i bez pytan..."
...jest 'niedobra' ?
A ja myślałem, że to podstawa, tzn. aby ludzie się komunikowali i rozumieli, wypowiedzi powinny być bez wątpliwości i z jasnym przesłaniem ?
Inaczej co mamy, najpierw jeden sobie coś pogada, a drugi nie wie o co mu chodziło i zaczyna INTERPRETOWAĆ to co powiedział pierwszy ?! To mnie przeraża. To wtedy nie jest dyskusja tylko...nie wiem...bełkot ? Babel ?
A to co kolega wcześniej miał na myśli to...dupowate 'ozdobniki' z dupy, przez które autorom takich rzeczy wydaje się, że ich wypowiedź jest 'bogatsza'. Taki klasyczny, elementarny przerost formy nad treścią.
Ale cóż, ja jestem "inżynierem" i mam inne spojrzenie co jest rzeczywistą konkretną wartością, a co tylko "kolorowym", wydumanym ozdobnikiem bez konkretnej wartości.
Tak gwoli przypomnienia, zajrzałem sobie w swój dawny artykulik i szczerze powiedziawszy nie dostrzegam w nim, ani grafomanii, ani tym bardziej niezrozumiałym neologizmów z d... wyjętych.
Ale zawsze tak było, że gdy się napisało coś prostego, to ukazywały się wpisy typu: ''wróć do podstawówki i ''podszlifuj'' swoją składnię i rozbudowę zdań. Gdy napisało się coś bardziej złożonego, nawet poddając niektóre sformułowania do własnej interpretacji, padały słowa: ''skończ ten niezrozumiały bełkot''.
Najważniejsze to się nie przejmować i robić dalej swoje, czerpiąc z tego satysfakcję.
pozdro
Czepić się można zawsze i do wszystkiego!
I są tacy co to robią dość często albo stale.
Jak piszesz : nie przejmować się i robić swoje!