nie jest to może film który by jakoś szczególnie wstrząsał człowiekiem, ale na pewnoe rzetelnie zrealizowanana historia, z werwą i dobrze oddanymi realiami. dobrze wypada w swej roli Timberlake, Ben Foster również, choć miejscami nieco zbyt szarżuje. nie pasował mi tu jedynie za bardzo Emile Hirsch, który bardziej przywodzi na myśl gładziutkiego DiCaprio z "Titanica" niż pozbawionego sumienia dilera. ogólnie kawałek niezłego kina, gdyby jeszcze zminimalizować te murzyńskie postękiwania w tle - kapuję że chłopaki chcieli być gangsta i w ogóle, le dla mnie jako odbiorcy muzyka była chyba największym minusem (no, z jednym chlubnym wyjątkiem: David Bowie i "Wild is the Wind").