Każdy, kto skrytykuje film jest nazywany bezguściem, mówicie, że nie rozumie filmu, że to ambitne kino.
To wcale nie jest ambitne kino i wcale nie trzeba się wysilać, żeby coś tutaj zrozumieć. Ludzie, nie doszukujcei się głębi w czymś, co z założenia nie jest od tego, by prowokować do poważnych reflekcji egzystencjalnych ;).
Amelię bardzo lubię. Film bardzo ciepły i kolorowy i tak też należy do niego podchodzić: komedia romantyczna o charakterystycznym klimacie, który nie każdemu odpowiada. Ja jestem nim oczarowana i zafascynowana :). Urzekły mnie kolory, muzyka, Audrey Tautou, a ostatnią scenę z rowerem mogłabym oglądać godzinami ;). Optymizm, radość i uśmiech - to właśnie daje nam ten film ;). Nie oszukujmy się, nie jest ambitny (po co w ogóle dzielić filmy na "ambitne" i nie?), szczególnie mądry czy jakiś tam. Jest po prostu ładny, klimatyczny, radosny i przyjemny ;).
Aj, z rozpędu napisałam o rowerze ;). Rzecz jasna miałam na myśli motorower. Przepraszam za błąd.
Ambicja może dotyczyć formy, wcale nie musi dotyczyć treści. Obraz w tym filmie urzeka i sam przez się rodzi pewne odczucia i myśli, nastraja w specyficzny sposób. Ambicja to chęć wybicia się ponad przeciętność, ponad pospolitość, ponad tendencyjność i brukowość; nie istnieje wybicie się jako takie, wybijać się można jedynie pod jakimś względem i Amelia się pod względem formy wybija ponad większość filmów w historii kina. Dlatego Amelia JEST filmem ambitnym. Jakiś analfabetyzm funkcjonalny zapanował na tym forum.