Takie filmy mają to do siebie,że trudno opisać w paru zdaniach, dlaczego się je lubi....Czy za piekno obrazów, czy za niebanalną historię, czy za cudowną grę aktorów?Chyba wszystko naraz sprawiło,że ten film mnie w sobie rozkochał....Ale pewnie przede wszystkim to zasługa ogromnego ładunku pozytywnej energii, jaką ze sobą niesie...Ilekroć go oglądam(a nie jestem zwolenniczką ogladania filmów po wielokroć...), zawsze ratuje mnie przed melancholią, depresją i odpędza smutki.Może ktoś powie, ze nie znam się an kinie i nie mam gustu,ale mnie "Amelia" zawojowała i już...