Ten film oczarował mnie i zachwycił. Jest w nim dużo humoru, radości, pogody ducha, a wszystko osnute lekką mgiełką baśniowości. Dużą siłą filmu jest przeurocza Audrey Tautou jako tytułowa Amelia - z jej wielkimi, ciemnymi oczami i ujmującym uśmiechem. Uzupełnieniem dla niej są naprawdę ciekawe i dobrze odegrane drugoplanowe postaci. Pięknie został również pokazany sam Paryż. Zadbano o interesującą grę barw, tworząc dzięki temu obraz miasta niemal nierzeczywistego, wyjętego jakby wprost z marzeń. I na koniec refleksja. Drobne przyjemności, które ofiarowuje "swoim ofiarom" Amelia, to tylko katalizator, impuls. Jeden wykorzysta ten dar na zmianę swego życia, na poszukiwanie i walkę o własne szczęście, inny chwilę ledwie się pocieszy i ponownie zapadnie w skorupę swej smutnej egzystencji. To tyczy się również nas, widzów. Jeżeli choć przez chwilę zagości na waszych twarzach uśmiech, jeżeli film nastroi was, tak jak mnie, dawką pozytywnej energii, to wykorzystajcie to, żeby starania Amelii nie poszły na marne.