lub w najlepszym razie litościwe. Wyborcza:
"American Assassin" zaczyna się obiecująco, jak współczesne "kino zemsty", w którym miejsce bandytów zajmują terroryści, ale szybko zamienia się w trywialne i prymitywne "kino akcji" z typowymi atrybutami tego gatunku. Mamy tu więc skradziony rosyjski pluton, bombę atomowa, irańskich wojskowych, "tajemniczego" najemnika (piszę w cudzysłowie, bo jego motywy można zgadnąć po pięciu minutach), strzelanie, bicie się, torturowanie przy akompaniamencie głośnego wycia, ogólne "przegrzanie" atmosfery, humorystycznie drewniane dialogi itp. Zaś w tym całym pandemonium sztampy i schematyzmu nasz indywidualny mściciel zmienia się w zwykłego agenta, tyle że postępującego emocjonalnie i w związku z tym niesubordynowanego. Jedyną atrakcją filmu "American Assassin" jest Michael Keaton w roli mentora (i oczywiście zastępczego ojca) Mitcha, choć jego obecność wzbudza głównie zaciekawienie: co on właściwie robi w takim badziewiu? "
Prawda, podobnie ja opisywałem ten film znajomym po wyjściu z kina. Byłem strasznie zły, że zmarnowałem tyle czasu na oglądanie tego barachła.
No dokładnie, taka wydmuszka jakich pełno ostatnio. Od dłuższego czasu Holiłód cierpi na obstrukcję twórczą (chyba za dużo się tam molestują, a za mało tworzą scenariuszy). Generalnie co kto lubi, dla każdego coś dobrego (jak w monopolowym). Film do piwa, nie trzeba się przy nim skupiać. W ogóle. Zawsze oceniam filmy wg gatunków, ale nawet tutaj akcja poprowadzona po sznurku kasuje znaczenie wątków pobocznych. Reżyser kina akcji został zawinięty w dywan. Kolejny gniotek o tym, że zły ukradł bombę, a dobry musi ją rozbroić. Z tą różnicą, że (tutaj spojler) na koniec bombka wybucha - za co duży plus. No i kolejny plus za (kolejny spojler) pokazanie jak w łatwy sposób można nabyć Pluton na warszawskim bazarze. :) Sam mam w domu płyty z Plutonem z bazaru. A, nie. To Merkury. Fredi Merkury. Pozdrawiam!
....że pluton na bazarze to jeszcze ujdzie,ale co się dalej stało z tą falą? bo mnie wychodzą miliony ofiar.
Ludzie ida na film akcji a spodziwaja sie psychologicznego dramatu, a potem daja niskie oceny :)
zaczyna się obiecująco??? wtf
zaczyna się tak beznadziejnie że wyłączyłem w 12 minucie filmu.
ocena 12 minut: 3/10
reszty nie zamierzam oglądać
Przeczytałem książkę przed obejrzeniem filmu i choć nie jest to dzieło najwyższych lotów nie rozumiem jak można było tak spartolić film. Wystarczyło tylko przenieść większą cześć fabuły i akcji z książki, która niemal w całości nadawałyby się na scenariusz. Film tylko w ułamku i dość luźno oparł się o dzieło Flynna Vince'a. Poza postaciami i niektórymi scenami, film nie powinien reklamować się z książka tego autora.
Z ust mi to wyjęli. Nie przypominam sobie, kiedy ostatnio GW napisała o czymś tak trafnie. :)
Jest taki mem z logo wyborczej, podpisany "gowno czytasz i gowno wiesz" i sie okazuje ze to prawda jest
Ogólnie filmy o amerykańskich agentach są w zasadzie jak sam tytuł "american ASSassin" - chociaż gdyby rozczłonkować to słowo wychodzi podwójny doopny zabójca "ass-ass-in". Tyle w temacie. (pewnie i tak mi usuną ten wpis)
jeśli miarą ma być recenzja z wyborczego łaj.a to ja daję za samo to 9/10, Film jak film ma akcję choć gó.nolubnym nie będzie się podobać taki natłok złości ale mi się podoba.