AMERICAN PIE to dla wielu kultowa seria komediowa (dla młodzieży) z przełomu XX i XXI wieku. PO tzrech kasowych epizodach, kolejne sequele serii zamiast na potrzeby kinowej dystrybucji realizowano z myślą o rynku DTV. Każdy kolejna część począwszy od 4-ej prezentowały coraz niższy poziom. AMERICAN PIE: NAGA MILA (1/10) była dla mnie męczącym seansem.
Aby być dobrze zrozumianym podkreśle, że nigdy też nie byłem fanem oryginalnej serii!!! Komedia w stylu AMERICAN PIE to nie mój typ humoru, ale mimo to, iż pokazywane w nich gagi nalezały (do delikatnie mówiąc) niezbyt wyrafinowanych w poprzednich częściach cyklu można było się douszkiwać jakiś plusów i kilku jako tako zabawnych momentów.
Film Andrew Wellera jednak zmęczył i zniesmaczył mnie w sposób wyjątkowy. Dawno nie widziałem tak głupiej, dennej i ostentacyjnie nieśmiesznej komedii.
To , że ryzykowny i z pozoru prostacki humor można ubrać w pewne intelektualne wyrafinowanie i przewrotną finezję wielekrotnie udowodnił już w sygnowanych swoim nazwiskiem komedaich - Judd Apatow.
Komedieze stajni Apatowa są dziś swoistym wyznacznikiem mainstreamowaego humrou, a co jeszcze dziwniejsze doceniają je zarówno widzowie jak i krytycy.
W "dziełku" Andrew Wellera o jakimś wyczuciu finezji czy "intelektualnym przebłysku" nie może być jednak mowy. AMERICAN PIE: DOM BETA ma w sobie wszystkie najgorsze cechy cyklu i co gorsza poprzez przesadne ich eksponowanie obraz ten jest absurdalnie odpychający i ostentacyjnie nieśmieszny.
Humor w tym filmie opiera się na ukazywaniu wytrysków, pokazywaniu nmagich piersi i ciągłym wymiotowaniu. Czy jest tu coś jeszcze? Nie wTa odsłona cyklu to nieustająca parada tego typu "wybryków".
Dodać jeszcze do tego grona takie "urocze" żarciki jak uprawianie miłości z owcą (dosłownie), a otrzymamy przerażający obraz depseracji i głupoty twórców tego wymuszonego produkcyjniaka.
W AMERICAN PIE: DOM BETA nie ma nawet młodych bohaterów z krwi i kości - oglądamy za to zgraję wiecznie pijanych i napalonych małolatów. Trudno więc sie tu z kimś utożsamić czy komuś kibicować. Tak am,biwalentnych i niespymatyzcnych postaci nie widziałem jeszcze w żadnej odsłonie tego cyklu.
Dodatkowo kuleje tutaj aktorstwo. Filmu nie ratuje nawet spory (jak zawsze) epizod Eugene Levy, który udziałem w 6. części cyklu się zwyczajnie kompromituje.
Szkoda mi czasu aby rozpisywać się o tym filmie. Fani cyklu i tak na 100% tę odsłonę zobaczą, ale pozostałym radzę trzymać się z daleka od tego gniota.