Anatomia morderstwa

Anatomy of a Murder
1959
7,8 6,8 tys. ocen
7,8 10 1 6791
7,7 15 krytyków
Anatomia morderstwa
powrót do forum filmu Anatomia morderstwa

Bardzo mizoginistyczny i seksistowski - 95% mężczyzn nie powinno W OGÓLE brać się za tak poważny motyw jak gwałt. Poza tym że to prekursor do dziesiątek kolejnych filmów z motywem fałszywego oskarżenia o gwałt, to dodatkowo paskudny. Gwałt jest pokazany jako przestępstwo na mężczyźnie, do którego zgwałcona kobieta należy. W tym filmie ofiara należy do męża, np. gdy sala sądowa wybucha śmiechem, bo użyte zostało słowo hehe "majtki", to gdy sędzia każe im się uspokoić, to nie ze względu na samopoczucie ofiary gwałtu, tylko ze względu na to że "mężczyzna stracił życie, a kolejny może iść do więzienia", (czyli jak gwałciciel nie zostałby zabity, to wtedy można cisnąć bekę z rozdartych hehe majtek ofiary!?). Myśli w rodzaju "kobieta sprowokowała swoim zachowaniem i wyglądem" są tu na poważnie traktowane, a przemocowy związek głównych bohaterów zostaje pokazany jako coś normalnego i "w sumie dobrze, że zostali razem" (czyli dobrze że kobieta została z partnerem, który uderzył ją w twarz, bo nie uwierzył jej, że została brutalnie zgwałcona pomimo że była też brutalnie pobita), no masakra...
Zgwałcona kobieta kompletnie niewiarygodna pod kątem psychicznym - to nie jest nawet wyparcie (ten film opiera się na "tajemnicy" czy do gwałtu w ogóle doszło, bo jak wiadomo te szmaty kochają bez powodu fałszywie oskarżać randomowych mężczyzn i być potem upokarzane w sądzie), nie ma pokazanej ANI JEDNEJ SCENY, ANI JEDNEGO ZNAKU, który chociażby sugerował, że gwałt był dla ofiary nieprzyjemnym wydarzeniem. Osobom które chcą powiedzieć, że o to chodziło, żeby pokazać hipokryzję, podwójne standardy, seksizm, mizoginię i karygodne traktowanie ofiar - nie, nie o to chodziło, tylko reżyser jest mizoginem. Świadczy o tym fakt, że karygodne teksty padają nie tylko od "złego" prokuratora, ale od każdej osoby w filmie, włącznie z "dobrym" głównym bohaterem, który poirytowanym tonem każe ofierze ogarnąć się i przestać zachowywać skandalizująco (czyli m.in. zamienić jakże skandalizujące spodnie na spódnicę!).
Przypomnę że za ten film odpowiada reżyser, który nakręcił "Rzekę bez powrotu", gdzie jest scena, w której główny bohater próbuje siłą zgwałcić wyrywającą się i błagającą by przestał Marilyn Monroe. Owa próba gwałtu zostaje przerwana przez pojawienie się innej osoby (więc nie jest to nawet sytuacja, w której gwałciciel sam się opamiętał, po prostu przeszkodził mu zewnętrzny czynnik) i od tego momentu jest to traktowane jako małe "oopsie", nieświadczące o złym charakterze mężczyzny, za które wystarczy raz przeprosić, żeby wszystko było w porządku, yikes. W końcu to taka mała gafa - kto nigdy nie próbował zgwałcić kobiety, niech pierwszy rzuci kamień. Tamten film kończy się sceną porwania niedoszłej ofiary przez niedoszłego gwałciciela i jest to ukazane jako pozytywne, romantyczne zakończenie. Jako osoba, która widziała mnóstwo starych filmów - "Rzeka bez powrotu" jest jednym z bardziej szokujących, nawet jak na tamte czasy.
I ten sam reżyser ZNOWU BIERZE SIĘ ZA MOTYW GWAŁTU, znowu w obrzydliwy, pełny obwiniania ofiary i sugerowania kłamstwa sposób - to nie jest jakaś głęboka społeczna analiza niesprawiedliwego systemu, tylko reżyser seksista! To nie jest film o wtórnej wiktymizacji ofiary przez system sądowy. To empatyczni ludzie są w stanie sobie wyobrazić jak bardzo re-traumatyzujące musi być takie traktowanie dla ofiary, ale to nie jest coś, co zostało w tym filmie pokazane/poruszone przez reżysera!