Dość szybko reżyser skręca w kierunku dramatu sądowego, jednakże w trakcie mruga do nas okiem dając do zrozumienia że czeka nas suspens. Całość rozwiązuje się w sądzie kiedy chłopak opowiada swoją historią. I tutaj mam problem. Po co te ostatnie sceny filmy z imprezą z prawnikami i powrót matki do chłopca? Byłem nieco skołowany, bo myślałem że reżyser jednak mrugnie do nas okiem i da do zrozumienia, że w historii jest coś więcej. Film byłby po prostu dużo lepszy bez tych ostatnich scen.
Też uważam, że końcowe sceny zepsuły efekt. Oczekiwałam jakiegoś "walnięcia" albo chociaż wprowadzenia w nastrój niepokoju. A tu nic.