Spokojnie można by z filmu wyciąć 30 min nie wycinając ani jednego dialogu i nie umniejszając fabule. Skracając o kolejne pół godziny, do standardowych 1:30h, może by się to jakkolwiek broniło, a tak to niestety nie porywa.

Na przykład scena jak jadą autem i ujęcie na wijącą się drogę przez 30s - to dla przykładu bez spoilera.
Możliwe spojlery poniżej!
Kolejny przykład to scena kiedy chłopak wychodzi na strych i wygląda przez to okno. Po co mamy oglądać jak nieudolnie idzie od schodów podpierając się o każdą belkę? Czemu to ma służyć?
Może temu żebyśmy mogli kontemplować jak bezsensowny jest jego wzrok? Przez pokój nie jest w stanie przejść bez łapania się ścian, ale jest w stanie oglądać telewizję i czytać nuty? Co to za bzdura?
Na koniec to samo. Matka po ululaniu syna schodzi na dół, wyłącza światło, kładzie się na łóżku, przybiega do niej pies, którego głaszcze i tuli, co zwieńczają napisy końcowe. Jakże to jest genialna scena końcowa. Ileż ona wnosi do fabuły, a trwa jedynie niespełna 2min...
No bez jaj. Szanujmy się. Jeśli reżyser nie szanuje mojego czasu to ja też pluję na jego film i po tych przemyśleniach chyba jednak zmniejszę jeszcze ocenę bo "ujdzie" to trochę za dużo powiedziane.
Nie ma w tej produkcji nic porywającego.