Kolejny film w trwającym "pro kobiecym" trendzie, wytykający słabości mężczyzny w przeciwieństwie do siły spokoju i niezależności kobiety która w wyniku napotkanej tragedii rodzinnej patrzy na swoje potrzeby seksualne dobijając tym swojego pogrążonego w depresjii partnera nie okazując grama chęci pomocy bo przecież ona się przeprowadziła na jego wioskę i nic więcej nie musi robić, on jest wszystkiemu sobie winien. Słaby film przeciągnięty do granic możliwości, nie rozumiem czemu kobiety stawiają się teoretycznych standardach mężczyzn i na odwrót. Świat staje na głowie niech mężczyźni będą mężczyznami a kobiety kobietami. W sytuacji gdy jest na odwrót cierpii najczęściej dziecko tak jak w tym przypadku.
Jesli to wszystko (czego tak naprawde nie bylo w filmie, bo sobie go zinterpretowales pod swoj swiatopoglad) ci przeszkadza, to dlaczego Poor Things dales 8*? Gdzie konsekwencja? xdd
Poor things wiadome było od początku że jest tworem czysto abstrakcyjnym, a nie włożeniem obrazu "reżyserki" swojej wizji świata ludziom do głowy.
Przecież główna bohaterka wychodzi w tym filmie na egoistyczną postać która patrzy tylko na swoje potrzeby i nawet jeśli nie zabiła to z pewnością pomogła podjąć decyzję o samobójstwie. Ani grama gloryfikacji tutaj nie ma imo a mam poglądy idące bardzo mocno w lewo.
Absolutnie nie widzę egoizmu. Chłop chciał uczyć syna w domu (być może powodowany wyrzutami sumienia za wypadek), ona tego od niego nie wymagała, więc też nie czuła się w obowiązku robić z dzieckiem tych lekcji w domu, czego Samuel od niej oczekiwał, jak wykrzyczał jej kłótni. Spokojnie mogli posłać dziecko do szkoły, on by zyskał czas, na brak którego narzekał. Ona była przekonana, i słusznie, że jej syn jest normalnym dzieckiem, może się uczyć z dziećmi, bawić, grać, czytać etc. Chłop miał niemoc twórczą, za co obarczał żonę. Identyczny motyw jak w Duchach Isherin. Tam muzyk nie miał ani weny ani talentu (identycznie jak tu) ale nie w tym upatrywał swojej klęski artystycznej, tylko w swoim przyjacielu, który rzekomo pochłaniał mu czas, jaki ów muzyk mógłby spożytkować na komponowanie arcydzieła. Co on dla niej zrobił? Ona dla niego przeniosła się do obcego kraju, mówiła w nie swoim języku, zamieszkała w jakieś dziurze, zgodziła się, że on będzie poświęcał (marnował?) czas na remont. Co on zrobił dla niej?
Słuchaj, przemyślę i się odezwę, ale oboje w filmie wychodzili mi na niezłych manipulatorów i egoistów. Dzisiaj jestem poza domem i w hałasie. Dzięki za konstruktywny komentarz!
Ponieważ nie obejrzałem drugi raz filmu, by polemizować, wkleję tutaj linka użytkownika @Nevis4 z którym nie do końca się zgadzam ale jest bardzo ciekawym głosem w dyskusji, stoję gdzieś pośrodku, każde miało dużo za uszami i w pewnym sensie użalało się nad sobą.
https://www.filmweb.pl/film/Anatomia+upadku-2023-10032723/discussion/G%C5%82%C4% 99bia+Fa%C5%82szu%3A+Kobieta%2C+Kt%C3%B3ra+Zabi%C5%82a+Bez+U%C5%BCycia+Broni,340 2929
A co to znaczy, ze mezczyzni maja byc mezczyznami a kobiety kobietami?
W tym filmie pokazano losowa sytuacje dwojga ludzi, tak jak ja sobie stworzyli, jak im sie przydarzyla i jak sobie z nia radzili kazde wedle wlasnego uznania.
Nie widze w tym filmie nic trendowego, a zwłaszcza "pro-kobiecego", ot zwykla para ze zwyklymi problemami. Akurat sie zdarzylo, ze to kobiecie szlo lepiej w zyciu, a mezczyzna narzekal. Ile jest historii dokladnie na odwrot i nikt nie biadoli o trendach?
U mnie w małżeństwie jest podobnie. Ja babochłop, z hiperandrogenizmem, kiedys biseksualna. Jestem od tych trudnych, męskich spraw. Mąż ma bardziej sfeminizowaną naturę, nie umie w męskie sprawy, robi zakupy, gotuje.... Daleko nam do wyznawania ideologii gender, bo tacy bylismy od dziecka, zanim ta ideologia wypłynęła wogóle na szersze wody. Kwestia gospodarki hormonalnej.