W moim odczuciu film jest niczym innym,jak wizualizacją pragnień autorstwa zdesperowanego małoletniego bohatera.
Chłopiec doskonale zdawał sobie sprawę,że rodzice przeoczyli punkt krytyczny rozpadu własnego małżeństwa i nie potrafili zachować się dojrzałe,jak na dorosłych przystało;wręcz przeciwnie,ślepo brnęli w otchłań własnych niedoskonałości i bolączek,niszcząc nawzajem siebie i jego przy okazji.
Utrata niewinności Daniela to kwestia czasu. To on jest tym,na którego zostaje przerzucony ciężar podjęcia decyzji i definitywnego wyeliminowania toksyn z rodziny(w jego odczuciu największą z nich był ojciec).
Straszne to i smutne, ale jakże prawdziwe;ileż jest dzieci,które zamiast miłości, bezpieczeństwa, stabilizacji i atencji,dostają przyśpieszoną lekcję dorastania.